Jak uruchomić jednocześnie twardych ateistów i twardych katolików? Wrzucić mema z Jezusem…
A na poważnie, o ile większość ateistów pisała w miarę sensowne uwagi, że nie wszystko w Nowym Testamencie jest takie różowe, to już z katoprawicą było śmieszniej.
Mnie zawsze, jako niewierzącego, interesowały te subwersywne wątki w chrześcijaństwie (i też innych religiach, ale je znam mniej). Ostatecznie dla mnie lewica w dużym stopniu to jest zeświecczone chrześcijaństwo. To w buntowniczych ruchach chrześcijańskich rodziły się idee równości i sprawiedliwości, a także komunizmu („Żaden nie nazywał swoim tego, co posiadał, ale wszystko mieli wspólne”). Kiedy reformacja zaczęła tłumaczyć Biblię na języki lokalne i jak chłopi niemieccy dowiedzieli się w XVI wieku, co tam jest naprawdę napisane, to z hasłem „wszystko jest wspólne!” poszli na dwory, robiąc potężne powstanie chłopskie. Trzeba było autorytetu samego Lutra i sporo, głównie chłopskiej, krwi przelanej, żeby uratować ówczesny system przed zrewoltowanymi chrześcijańskimi komunistami.
To krążyło długo i to krawiec-katolik Weitling wprowadził Marksa w świat komunizmu. To dla jego początkowo chrześcijańsko-komunistycznego Związku Sprawiedliwych Marks z Engelsem napisali Manifest Komunistyczny. Tak, w Biblii są skrajnie sprzeczne czasem teksty, ale akurat większość tych w Ewangeliach jest radykalnie egalitarna, zwłaszcza gospodarczo. Takie też było życie pierwszych gmin chrześcijańskich w dużym stopniu. Nie było rozpasania kleru i godzenia się z kumulacją bogactw. Widać to nawet po formie grobów pierwszych chrześcian, które są skrajnie ascetyczne.
Tak więc te idee sobie przez wieki krążyły w rozmaitych formach, aż wreszcie w naszej przestrzeni ideowo-geograficznej stworzyły jedną z podwalin czegoś, co potem nazwaliśmy lewicą, tyle że bez tej boskiej otoczki najczęściej (choć nie zawsze, vide teologia wyzwolenia, anarchochrześcijanie od Tołstoja, itd.). Mnie ta archeologia idei interesuje, choć już od dawna chrześcijaninem nie jestem, ale zachowuję wciąż pewne etyczne wątki. W końcu to właśnie często od chrześcijan, którzy znają moją działalność praktyczną, słyszałem nie raz, że to jest obojętne czy wierzę, czy nie, i tak do raju pójdę za to co zrobiłem .
Najbardziej zabawni są, ci wijący się w bólach pseudokatolicy z Konfederacji tłumaczący, że Jezus to tylko tak dla żartów o tych bogatych pisał i „to jest wyjęte z kontekstu”, bo tak naprawdę cieśli chodziło o bogacenie się i gnębienie osób LGBT, a nie jakąś tam miłość do wroga, obronę biednych i prześladowanych („kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamieniem”). Chodziło mu o nienawiść i bogacenie się. Czego nie rozumiesz lewaku?
Taki Korwin tyle że sprzed 2 tysięcy lat. I całe morze sofistyki, żeby ukryć prosty fakt: w Ewangeliach jeśli już kogokolwiek się hejtuje to obłudników i bogaczy. Tam jest tyle pomyj wylewanych na miłośników świecidełek i gromadzenia bogactw, że naprawdę kapitalista to czytając musi przeżywać męki. Ale wiadomo, że mieli dwa tysiące lat, żeby obrobić te teksty tak, żeby zrobić z Jezusa burżuja obwieszonego złotem.
Nic mi większej przyjemności nie sprawia niż ten ból tyłka w te święta.
Xavier Woliński