Stara gwardia SLD nie poddaje się. Miller z okazji dnia walki o prawa kobiet nie omieszkał oczywiście pójść w dzbaństwo w felietonie dla Super Expressu.
Zaczyna się niczym w pamiętniczku młodego prawiczka: „ośmielam się prosić was, byście nie przestawały być… niczym mgiełka nad łąkami o poranku, morska piania niesiona wiatrem i okręt pod pełnymi żaglami… Byście nie przestawały być pięknem i sensem życia, celem i nagrodą, ozdobą i szczęściem, miłosnym westchnieniem…”
A po tym „zmiękczającym” ostrzale poetyckim, z tej mgły i po tej łące jadąc, wyłania się już konkretny czołg ostrzeliwujący feminatywy: „Czy koniecznie o waszej podmiotowości, powadze oraz ważności dla państwa i społeczeństwa muszą świadczyć: „pedagożka”, „pediatrka”, „adiunktka”, „kierowczyni”, „inżynierka”, czy choćby „powstanka” lub „gościna”?
Mnie to nie dziwi, bo feminatywy jakoś dziwnie wyparowały właśnie od rządami PZPR. Partii-matki wszelkich pseudolewicowych dzbanów. O ile feminatywy przed wojną stosowane były, zwłaszcza na lewicy, dość szeroko, to w PRL jakoś nieszczególnie dbano o piękno języka polskiego w tym obszarze i zaczęły zanikać. No, wiemy, wszak „ONR-u była spadkobiercą Partia”. I takie oto kadry po sobie zostawiła.
Żeby nie było tylko o kwestiach językowych. Stare dobre „ezelde” trzyma „konserwatywny pion” także w kwestiach gospodarczych. Zwłaszcza tam, gdzie ta partia jeszcze cokolwiek może, czyli na poziomie lokalnym tu i ówdzie.
Ostatnio dajmy na to w Koninie została podjęta decyzja o likwidacji Zakładu Obsługi Urzędu Miejskiego, w którym pracuje 67 osób, w tym 31 pań sprzątających na 18 etatach.
– Byliśmy świadkami głosowania, które tak naprawdę uderzyło w ludzi pracy, tych najmniej zarabiających. Wyborcy lewicy w Koninie powinni czuć się rozczarowani, rozgoryczeni, że tzw. zmiany w konińskim układzie administracyjnym, urzędniczym zaczyna się od wypychania na outsourcing sprzątaczki, które nie oszukujmy się – zostaną zatrudnione na umowy śmieciowe. Pogorszą się ich warunki pracy lub wylądują na bezrobociu. I rękę do tego przyłożył klub Lewicy. Jeszcze raz powtarzam, wyborcy lewicy powinni zapamiętać to i rozliczyć ją oraz jej radnych w następnych wyborach – mówił Krystian Majewski.
Tymczasem w Warszawie może powstaną kolejne tony analiz: „dlaczego pracownicy nie chcą wrócić do lewicy?”. Będą kolejne debaty, nasiadówy, pomstowanie, że „ludzie nie rozumieją przewodniej roli lewicy”. To ja mam dla was poradę, zobaczcie co osoby z którymi jesteście w układach partyjnych robią na poziomie powiatowym i gminnym. To widzą ludzie, a nie margines posłów i posłanek, które próbują jeszcze coś tam ratować z tej masy upadłościowej. Naprawdę, mało kto czyta te fanpejdże i spija każde słowo z ust lewicowych polityków. Liczą się konkretne działania na „ludzkim” poziomie.
Powiem szczerze, że jak to przeczytałem to znowu podniosło mi ciśnienie, choć przecież już nie powinienem się tym przejmować, bo widziałem wszystko. To już kolejny raz kiedy tzw. lewica się kompromituje i ułatwia PiS utrwalanie swojej roli „prawicowego wypełniacza” o którym pisałem niedawno. Dlatego uważam, że już nawet nie ma chyba sensu tego komentować, dlatego tak rzadko w ogóle zajmuję się ostatnio lewicą partyjną. Jest robota do zrobienia „na dole” i ktoś musi ją robić. A na inne rzeczy szkoda nerwów. Ostatnia lewicowa partia, której udało się mnie wkręcić, nazywała się Unia Pracy wieki temu. Nigdy więcej. Do dziś się wstydzę naiwności, że głosowałem na nich. Ale młody byłem, miałem prawo. Teraz już nie mam czasu na te pierdoły.
Xavier Woliński