A dzisiaj o tym, jak puste miejsce po kierowniku napędza do działania.
Jako człowiek raczej praktyczny, lubię konfrontować swoje pomysły, idee z rzeczywistością. Jak działają „w realu” i to nie wśród „ideowych działaczy”, ale w miarę zwyczajnych ludzi.
Na początku anegdota. Kiedy pisaliśmy statut naszej organizacji lokatorskiej nie wpisaliśmy funkcji prezesa. Pewien leciwy już pan zdziwił się, że jak to nie ma prezesa, zawsze był? Ano u nas nie. Pan był zdziwiony, ale zaciekawiony, jak to będzie funkcjonować.
Czasem bywa, że kiedy przychodzą do nas nowe osoby próbują szukać lidera, wodza, prezesa. Osoby decyzyjnej, która „załatwi sprawę” i będą mogli iść do „swoich spraw”. Kiedy okazuje się, że takiej osoby nie ma, zaczyna się proces „rewolucyjny” w ich sposobie nie tylko myślenia, ale przede wszystkim działania.
Spotkania naszej organizacji są moderowane, ale poza tym nie ma żadnych osób, które by miały jakiś ostateczny, przeważający głos. Wszystko ustalane jest na bieżąco i wspólnie. Organizacja nie jest oparta na jednym najbardziej znanym liderze. Działa to bardziej na zasadzie inteligentnego roju.
Taki moment. Próbujemy ustalić taktykę działań, głowimy się nad rozmaitymi rozwiązaniami i najbardziej doświadczone osoby nie mają pomysłu co zrobić. Wtedy osoba, która zwykle siadała z jakiegoś powodu z tyłu się odzywa i rzuca rewelacyjnym pomysłem, który zmienia nasz sposób myślenia o sytuacji. I potem znowu milczy przez dwa spotkania aż może dokonać kolejnej takiej interwencji.
Przykładowo w czasie ostatniej, najważniejszej dla nas kampanii w sprawie wykupu mieszkań zakładowych, strategicznie istotny ruch wykonała jedna z pań, która samodzielnie przygotowała „zasadzkę” na prezydenta Wrocławia na spotkaniu publicznym dla seniorów. Zmusiła go do deklaracji przed kamerami, że będzie wykup tych mieszkań. Zadawała pytania jak rasowa dziennikarka i docisnęła go do ściany.
Osobiście uważam, że był to jeden z kluczowych momentów dla kampanii w fazie, kiedy osiągnęła poziom lokalny. Było jeszcze parę innych podobnych inicjatyw różnych osób, ale ta akcja była najbardziej spektakularna. I tego nie wymyślili wielcy stratedzy, wybitni udekorowani i powszechnie uwielbiani aktywiści. Wymyśliła i zrealizowała ona.
To tylko kilka przykładów na to, co dzieje się z ludźmi, kiedy nagle zaczyna brakować „kierownika”, „pasterza”, „przewodnika”, „wodza”, polityka po prostu. Może to pomóc w uświadomieniu, że to nie jest tak, że struktura polityczna obecnego systemu nie kształtuje takich a nie innych postaw ludzi. Że jest neutralna, albo można robić „to i to”, jak niektórzy sądzą. Nie można, tak jak nie można zjeść ciastka i mieć ciastka. Ponieważ prawdziwa zmiana to jest właśnie ten ruch, który wywołuje pustka po kierowniku i przywódcy.
Stąd może będzie bardziej zrozumiała moja głęboka niechęć do obecnej strukturalnej klatki politycznej, w której tkwimy i w której politycy, wodzowie partii, ale też szefowie w firmach, odbierają tlen środowisku, w którym mogłoby się rozwijać życie. A potem mówią, no cóż, muszę wziąć na siebie ten ciężar, bo przecież ludzie są bierni, a ktoś musi. Są bierni, bo tak ich celowo kształtujecie, o nasi przywódcy, nasi tkacze wyobrażeń, którzy duszą naszą kreatywność i kanalizują w hucpach politycznych. Nie jesteście rozwiązaniem, ale częścią problemu.
Dlatego ostatnie lata działania jeszcze bardziej pogłębiły we mnie pewność, że gdyby to zastosować na większą skalę to efekty byłyby zadziwiające, tak jak zadziwiające były w tych momentach, kiedy jednak następowały chwile wyzwolenia. I to one mnie zainspirowały do takiego a nie innego działania. W o wiele większym stopniu niż teksty teoretyków.
Xavier Woliński