Skruszyć konglomeraty polityczno-medialne

Burza medialno-polityczna w kwestii unijnego Funduszu Odbudowy, która w ostatnich dniach się przetoczyła ujawniła wiele kwestii. Pisałem o tym sporo ostatnio, ale jedną z najważniejszych jest fakt, że siła libków (wszystko jedno w którym wariancie) opiera się na potężnym wsparciu medialnym, a więc „narracyjnym”.

Sztab Platformy Obywatelskiej zdecydował, że będą atakować, często w absurdalny sposób, Fundusz Odbudowy i przedstawiać go, wbrew logice i faktom, jako „prywatną kasę Kaczyńskiego”. Ok. Nawet to rozumiem, jakoś musieli wytłumaczyć to swoim fanatykom, dlaczego nagle zaczęli być antyunijni.

Ale o wiele ciekawsze jest to, że natychmiast do linii wyznaczonej przez partię dostosowała się cała mediosfera libkowa. Dziesiątki publicystów od Wyborczej i Newsweeka po TVN, gwiazdorzy telewizji i muzyki, wszyscy jak na skinienie zaczęli powtarzać „przekaz medialny” sztabu PO.

Te słynne „wolne media” w jednej chwili potrafią porzucić swoją rzekomą miłość do UE, jeśli poczują, że ich interesy polityczne i ekonomiczne są zagrożone. Wygrana PO to nie tylko wygrana jakiegoś programu politycznego (którego w sumie i tak nie mają). To jest przede wszystkim powrót do władzy określonego środowiska, które nazywam konglomeratem polityczno-biznesowo-medialnym. To są bardzo konkretne środki na reklamy inicjatyw rządowych, które teraz idą do konkurencyjnego konglomeratu związanego z PiS. Tu nie idzie o żadne idee. Tu idzie o władzę i kasę. Oczywista oczywistość.

A więc mamy taką sytuację, że te media, które są tak bardzo wolne, zachowują się w kluczowych momentach jak wSieci Karnowskiego. Oni tam w mediach pisowskich też kłócą się czasem o jakieś tam kwestie. Ziemkiewicz ostro uderza w innych publicystów prawicy itd. Że niby taki pluralizm tam jest. Ale jeśli zagrożone byłyby podstawy istnienia tego konglomeratu, to natychmiast czołówki tych mediów się dyscyplinują i idą zgodnie z jedynie słuszną linią (widać to szczególnie w kluczowych momentach, np. przed wyborami).

Po obu stronach barykady ludzie mają złudzenie pluralizmu, ale tak naprawdę to jest symulacja prawdziwej debaty. Nie liczy się odmienne zdanie Żakowskiego na 15 stronie Wyborczej. Liczy się to, co idzie w głównym nurcie przekazu na czołowych stronach. To samo u Karnowskich albo Do Rzeczy. Jakie ma znaczenie, że jakiś Warzecha się czasem awanturuje? Znaczenie ma to, co jest na czołówkach. Jak sztab PiS mówi, że atakujemy LGBT w tym sezonie, bo to im pasuje do koncepcji wyborczej, to w kolejnych tygodniach we wszystkich prawicowych pismach na okładkach macie straszenie LGBT. Mogą się tam spierać też i w Wyborczej, ale jak przychodzi co do czego i PO mówi – atakować Fundusz Odbudowy i lewicę, to atakują jak wściekli na czołówkach i powtarzają przekaz dnia PO do znudzenia. Wałkują go też inne osoby celebryckie związane z tym konglomeratem towarzysko czy finansowo. Spróbuj się wyłamać (zwłaszcza np. w trakcie wyborów) to możesz zapomnieć o wierszówce, albo programie w TV.

Jesteśmy pod okupacją prawicowych konglomeratów medialno-politycznych. Trzeba sobie to uzmysłowić. Niewiele da się z tym zrobić z dnia na dzień, bo przecież szturmem TVN nie zdobędziemy. Dlatego trzeba robić to, co robiła prawica nieliberalna, jak była w katakumbach w czasach dominacji libków. Budowała całą swoją mediosferę krok po kroku. Nie od razu wSieci zbudowano. Wspierali się, także finansowo, ale również intensywnie promowali treści, swoje blogi, fanpejdże, memy itd. Tak, też debatowali i spierali się, dzięki czemu cała ta sfera była żywa i atrakcyjna (a teraz zramolała i straciła tę świeżość).

Lewica szeroko rozumiana (nie jako jakaś partia) jest w Polsce w katakumbach pod lochami, nie ma telewizji, nie ma mediów papierowych, dlatego trzeba wspierać rozmaite partyzanckie inicjatywy w internetach. Bądźmy chociaż silni na Facebooku, YouTube, Instagramie czy TikToku, skoro nie możemy w tej chwili mieć swojego Newsweeka i TVN. Twórzmy blogi, szerujmy teksty, niech nasza opowieść płynie w sieci.

Rigcz jest po naszej stronie, więc w końcu wygramy. I nie popełniajmy tych samych błędów, co oni. Nie idzie o stworzenie kolejnego betonowego konglomeratu. Idzie o to, żeby te konglomeraty rozbić i przywrócić wolność.

Xavier Woliński