Byłem wczoraj na „głośnym” filmie dokumentalnym „Świat po pracy” Erika Gandiniego. Nie żałuję, choć od filmu ciekawsze były rozmowy po seansie z osobami z którymi na niego poszedłem.
Temat istotny i warto o „końcu pracy zarobkowej” dyskutować oraz robić filmy, ale jeśli ktoś się spodziewa jakichś przełomowych tez, albo informacji, a trochę już w temacie się rozeznał, ten może wyjść z seansu rozczarowany. Natomiast dla początkujących, jako wstęp do tematu, może się przydać, mimo że potraktowany został dość powierzchownie i nie ucieka od banału.
Oczywistym jest, że praca potrafi wykańczać jednych, a dla innych zmieniać się w cały sens życia w którym traci się z widoku bliskich. Wszystko w imię pomnażania własnych zasobów. Sporo poświęcono tutaj sytuacji pracoholików w Korei Południowej („dopóki szef nie wyjdzie, wszyscy pracują”), czy Japonii. Pracoholików nie ze swojej winy, tak ich ukształtował wszak ten system. Momentami miałem silne skojarzenia z Polską w tej kwestii i szkoda, że autor nie powędrował z kamerą do Europy Wschodniej.
Ten wątek został zbyt słabo wyeksponowany. To że raj dla jednych w obecnym systemie jest piekłem dla innych a ci pierwsi stoją na głowach tych drugich wynika z istoty systemu kapitalistycznego. Także zróżnicowanie pozycji w świecie pracowniczym mogłoby być ciekawiej pokazane. Brak w zasadzie też odniesień do pracy reprodukcyjnej, czy katastrofy klimatycznej.
W niektórych miejscach też jest pewien kłopot z tłumaczeniem na polski. Np. wyjaśnianie protestanckiej etyki pracy w polskiej wersji gubi swoje pierwotne, a istotne dla protestantyzmu, znaczenie. Generalnie wyjaśnianie „kultu pracy” głównie etyką protestancką jest też już nieco passé.
Tak czy owak, jeśli macie wolny wieczór i dostęp do kina, które ten film wyświetla, możecie się wybrać i nie będzie to, jak sądzę, zupełna strata czasu. Zwłaszcza w dobrym towarzystwie w którym można temat po swojemu rozwinąć.
Xavier Woliński