To nie jest katastrofa, to jest koniec

Źródło zdjęcia: https://www.instagram.com/mow.mi.siostro/

Od jakiegoś czasu obserwuję profile ratowników medycznych, pielęgniarek, generalnie personelu medycznego. I to jest dramat, jak napisał jeden z nich. To już nie jest katastrofa, to nie jest awaria, to jest koniec. Okrasił to zdjęciem wyczerpanych kolegów siedzących lub półleżących na podłodze.

Systemowe zaniedbania, o których przecież od lat była ze strony środowiska medycznego pełna informacja dostępna, teraz dają znać o sobie. Brałem udział w protestach pielęgniarek i całego personelu lub je wspierałem od kiedy pamiętam. Ostatnia z najbardziej spektakularnych akcji to był dziki strajk sprzątaczek i kuchenkowych w Bełchatowie, które zostały wypchnięte na umowy śmieciowe.

Było źle, jest źle i nie wiem czy będzie w obecnym ustroju dobrze. A co do osób bagatelizujących zagrożenie i tych którzy narzekają, że ich przypadki są słabo lub są wręcz wcale nieleczone. Po pierwsze to efekt niedoinwestowania ochrony zdrowia, co znowu wynika ze ściemniania względem ubezpieczeń społecznych i rozmaitych „optymalizacji podatkowych” stosowanych przez kapitał.

Po drugie, jak można twierdzić, że medycy „ściemniają z pandemią” i rzekomo „celowo olewają inne schorzenia”. Od dawna ostrzegali, że jeśli pandemia eksploduje z powodu niefrasobliwego zachowania niektórych osób, to system się zapcha, a potem zawali, bo będzie tyle osób z niewydolnością oddechową i związanym z tym zagrożeniem życia, że ucierpią wszyscy inni chorzy, których nie będzie komu ratować. Dochodzi do dramatycznych decyzji, gdzie trzeba podejmować decyzje do kogo jechać najpierw: czy do tego, kto się dusi, czy do tego z zawałem, czy do tego z udarem?

Strażacy kobietę z udarem musieli przywieźć w samochodzie do szpitala, bo nie było wolnych karetek. I to nie jest widzimisię ratowników, to nie oni stworzyli pandemię, żeby teraz słaniać się z wyczerpania, albo żeby was nie leczyć. Zawsze chodziło o to, żeby „wypłaszczyć krzywą”, żeby nie było takich pików jak teraz, takich gwałtownych wzrostów osób wymagających pomocy, żeby system się nie załamał i było to bardziej równomiernie rozłożone w czasie.

Teraz mamy właśnie pik i umierają i ci z niewydolnością i ci z zawałem, bo wszystko się rozsypało. I jeśli system gospodarczy nie jest w stanie sobie poradzić z podstawowymi kwestiami, takimi jak opieka medyczna, to się nadaje do wyrzucenia do kosza. Tak samo jak nie radzi sobie z nierównościami globalnymi czy katastrofą klimatyczną. To jest po prostu zły system, ale nie dokładajmy już do tego problemów własną głupotą i „beztroską”, bo zaraz może ten problem dotknąć i was, albo waszych przyjaciół, rodziców…

Każda osoba która sieje głupoty w internetach prawdopodobnie ma co najmniej jedną ofiarę śmiertelną na sumieniu, bo ktoś nie zachował odpowiedzialności, ktoś przeniósł zarazę dalej, bo się naczytał pierdół, że „pandemii nie ma”. Jest i jak zwykle w kryzysach uderza w najsłabszych.

Xavier Woliński