Niektóre osoby oburzyło, że „symetryzuję” w kwestii USA i Rosji. I to jednocześnie obie strony tej kolejnej polaryzacji, która więcej zamazuje niż wyjaśnia.
Jeśli ktoś uważa USA za zło absolutne, to takie „symetryzowanie” z Rosją, go denerwuje. Podobnie jeśli ktoś uważa Rosję za zło absolutne, denerwuje go stawianie w jednym rzędzie z „imperium dobra” jakim jest USA.
Tymczasem nie ma dobrych i złych imperiów. Rzeczywistość wygląda tak, Ukrainy nie wyłączając, że w kalkulacjach i rozgrywkach pomiędzy mniejszymi i większymi imperiami najmniej liczy się dobro mieszkańców krajów peryferyjnych i półperyferyjnych.
Z jednej strony fantazje rosyjskich strategów o odzyskaniu Ukrainy, a z drugiej kalkulacje Zachodu, żeby z Ukrainy zrobić państwo buforowe. Nikt tam natomiast nie będzie umierał za Ukrainę. Nawet ci, którzy teraz najgłośniej krzyczą, że kto tutaj symetryzuje, ten stoi po stronie Putina, bo „trzeba bronić Ukrainy”.
Oczywiście prawicowcy rozmaici w tym przodują z libkami na czele. Wrzask w internecie jest tani, każdy może prezentować się jak bohater czy rycerz. Ale zapytajcie ich co realnie są w stanie poświęcić dla niepodległości Ukrainy. Okaże się, że nie poświęcą nawet wyższej ceny gazu. Natychmiast zaczęliby awanturę, że to przez rzad PiS ta cena gazu i że oni nie będą płacić więcej. O wyruszaniu na front nawet nie chcę mówić, bo wszyscy ci bojownicy nie ruszają się z fotela.
Niestety dramat mieszkańców i mieszkanek Ukrainy polega na tym, że ich kraj znalazł się w kleszczach cynicznej polityki globalnej. Są mamieni obietnicami „dołączenia do Zachodu”, wstapienia do UE, itd. Czy serio ktoś tutaj uważa, że Ukraina zostanie przyjęta do „klubu bogatych”? Są oszukiwani, bo UE i USA jest to wygodne utrzymywać ich w złudzeniach.
To jest zresztą jedna wielka mitologia tworzona przez libków, że to jakieś cudowne ich „plany” spowodowały wzmocnienie gospodarcze Polski i spadek gigantycznego bezrobocia. Nie, to po prostu podłączenie się do krajów centrum, po upadku konkurencyjnego projektu wschodniego, spowodowało taki efekt. Żadne tam genialne plany kolejnych miernych rządów III RP.
Ilu by doradców więc nie wysłali na Ukrainę nie spowoduje to magicznie, że wyrwie się z tego zakleszczenia. Z jednej strony Putin, który chętnie by przyjął „braci i siostry marnotrawne”, a z drugiej mamiący ich Zachód wizją dobrobytu, który nie ma zamiaru zrealizować swoich obietnic.
Mało kto pamięta, że Turcja była także mamiona przez dziesięciolecia wejściem do UE. Dawało to krajom centrum pięknie perspektywy wpływu, ale oczywiście nie było żadnych planów realnych na wprowadzenie tego kraju do ekskluzywnego klubu. Kiedy jednak w końcu w Turcji złudzenia się rozwiały, bo ile można stać w przedpokoju po prośbie, otworzyło to drogę Erdoganowi.
Ukraina jest w znacznie gorszej sytuacji. Nie jestem politykiem, więc nie muszę ich oszukiwać. Będą wykorzystywani w celach geopolitycznych, będą zamienieni w poligon doświadczalny dla wojen XXI wieku. Niestety. Nie tego oczekują, ale w obecnym układzie globalnym, w obecnym systemie zostali skazani na taką pozycję. W globalnym świecie kapitalistycznym muszą istnieć kraje „buforowe”. Muszą być „gorsi i lepsi”, muszą być centra i peryferie. Tak on funkcjonuje.
Dlatego, kiedy ktoś mi pisze, że Biden, czy ktokolwiek z Zachodu reprezentuje „dobro” i że jeśli ktoś ten cynizm zachodni krytykuje, to stawia się „po stronie zła”, to radzę, żeby przestał patrzeć na świat w systemie binarnym. Wiem, to trudne, ale nie niemożliwe. To nie starcie aniołów z diabłami. Jeśli już użyć takich biblijnych porównań to diabłów z diabłami.
USA i Zachód ma wieloletnie doświadczenie w porzucaniu sojuszników. Ostatnio zrobili to w Rożawie, ale robią to od lat. Kurdów oszukują cyklicznie zresztą. Jeśli coś im się przestaje opłacać, to wyrzucają wszelkie pakty do kosza. USA ma w tym szczególnie długie doświadczenie, bo złamali niemal każdą umowę z rdzennymi mieszkańcami kontynentu, który zasiedlili.
Dopóki ten system trwa, dopóty ludzie będą traktowani jak pionki w rozgrywkach możnych. A my będziemy się kłócić o to, kto jest gorszym czy lepszym panem.
Celem kliki rządzącej na Kremlu jest utrzymywanie Ukrainy także w sytuacji niestabilnego bufora. Nie kraju w którym można robić biznesy, bo ten biznes może potencjalnie zostać zbombardowany. Wystarczyło więc zmobilizować armię na granicy i resztę wykonały same media Zachodnie. To dodatkowo zdestabilizuje sytuację na Ukrainie, czego tam się obawiają, jak wynika z wystąpień prezydenta Zełenskiego. W ten sposób Putin wygrywa bez oddania strzału.
Dodatkowo powstaje kwestia zaufania. O ile wiem w co gra Putin, nie bardzo wiem w co gra Biden. Oprócz tego, że chce się ponapinać żeby odreagować ucieczkę z Afganistanu.
Co ciekawe Kwaśniewski kwestię wątpliwej jakości produkcji wywiadu USA, poruszył to w wywiadzie dla Wyborczej:
„Do wiadomości wywiadowczych zawsze trzeba mieć pewien dystans, tzn. trzeba je czytać, trzeba ich słuchać, ale trzeba też mieć dystans. Mam własne doświadczenia z konfliktu irackiego i z bardzo przecież poważnych informacji, które wtedy mieliśmy o tym, że Husajn ma broń masowego rażenia. Później okazało się inaczej”.
Wydaje się więc, że był prezydent, zrozumiał, że dał się wciągnąć w dętą wojnę i posłał polskie wojsko na pustynię na podstawie sfabrykowanych „dowodów”.
Możliwe, że obecnie chodzi o przetestowanie Rosji, jak daleko jest w stanie się posunąć. Ale przy okazji, jeśli do inwazji na Kijów nie dojdzie, Biden będzie mógł ogłosić, że to on dzięki swojej wspaniałej polityce ten konflikt zażegnał.
Więc paradoks polega na tym, że jeśli do ataku na Kijów nie dojdzie, to wygrywa i Putin i Biden. Każdy swoją partię rozegrał. Jeden pokazał „mocarstwowe ambicje” z którymi nadal muszą się liczyć światowe potęgi, zdestabilizował samą wizją inwazji sytuację długofalowo na Ukrainie, a Biden może odbije się w dołujących sondażach.
Tak więc oni wygrywają, a w każdym scenariuszu przegrywają Ukraińcy. Niestety.
Xavier Woliński