Czy ktoś może mi wyjaśnić, po co polscy politycy prawicy pojawiają się na wiecach antyimigranckich w innych krajach, zwłaszcza w krajach Europy Zachodniej?
Wiec antyimigrancki to jest absurd, ale wiec, na którym pojawia się reprezentant kraju, z którego pochodzi mnóstwo migrantów na całym świecie, to jest absurd do kwadratu.
W Londynie na przykład odbyła się taka manifestacja na 100 tysięcy osób ostatnio. I na tym wiecu ze sceny przemawiał do zgromadzonych europoseł PiS Dominik Tarczyński. Jak informuje Oko.press, miał tam wygłaszać takie słowa:
„Podnieście głosy i pięści! Powiedzcie to głośno: musimy odesłać ich z powrotem! Niech was usłyszą w Westminsterze i na całym świecie!” – krzyczał Tarczyński ze sceny. „Nie jesteśmy już milczącą większością. Jesteśmy większością, ale już nie milczącą. Muszą nas usłyszeć, to jest nasz dom!”.
Przemówienie Polaka na nacjonalistycznej manifestacji, że „to jest nasz dom” w Londynie brzmi nieco osobliwie, prawdę powiedziawszy.
I na tym polega problem. Angielscy nacjonaliści w żadnym wypadku nie uważają, że Londyn to odpowiedni dom dla katolickich migrantów z Polski, których tam jest bardzo dużo. Ja oczywiście uważam, że dom człowieka jest tam, gdzie mieszka i gdybym coś takiego powiedział na wiecu brytyjskiej lewicy, nikt by się nie zdziwił. Ale nacjonaliści wszelkich nacji mają zazwyczaj na ten temat odmienne zdanie. Także w stosunku do Polaków w atmosferze okołobreksitowej, który został spowodowany przez tego rodzaju środowiska, było sporo nieprzyjemnych zachowań.
Podkręcanie antyimigranckich i nacjonalistycznych nastrojów na świecie przez Polaków uważam za przejaw tendencji autodestrukcyjnych. Akurat mieszkańcy Polski doświadczyli niezliczonych cierpień ze strony „przebudzonych nacjonalizmów”.
Polska powinna stać się centrum rozważań nad zbrodniami nacjonalizmu, rasizmu i okropieństwami wojen narodowych. Dodatkowo kraj wiecznych emigrantów powinien mieć rozbudowaną świadomość niuansów związanych z tych tematem.
Ale tak nie jest i uważam, że wynika to właśnie z braku świadomości historycznej, o której cały czas opowiada bez końca prawica, ale tak naprawdę nic z tej historii nie pojmuje. A na pewno nie wyciąga wniosków. Jeśli Europa znowu pogrąży się w nacjonalistycznym prężeniu muskułów, będziemy zgubieni. Wyobraźcie sobie, że nacjonaliści zaczynają rządzić jednocześnie w Wielkiej Brytanii, Francji i Niemczech. Dodam, że obecnie zazwyczaj te nacjonalizmy i konserwatyzmy mają zadziwiające miękkie serce dla Putina i możemy sobie łatwo wyobrazić, co się stanie wówczas z nami.
Xavier Woliński