Wczoraj niektóre osoby sugerowały, że nie wyczuwam „koniunktury” i daję odebrać „tematy wolnościowe” Konfederacji.
Po pierwsze, to nie są żadne „tematy wolnościowe”, bo organizowanie manifestacji na której twierdzi się, że „nie ma pandemii” jest tak samo „wolnościowym tematem”, jak organizowanie manifestacji, że nowotwory nie istnieją, a te wszystkie choroby to spisek koncernów farmaceutycznych.
Po drugie, „polityka wolnościowa” nie polega na „szukaniu koniunktur”, ale właśnie na krytykowaniu polityków w ogóle, a tych którzy próbują zbijać kapitał polityczny na sianiu dezinformacji w szczególe. Oraz polityków którzy próbują wzniecić lub wypłynąć na taniej sensacji. Konfederacji nie udaje się wzniecić ostatnio histerii na temat imigrantów, więc szukają nowych sensacji na których mogliby wypłynąć i odsunąć od siebie zbliżające się zagrożenie spadnięciem poniżej progu wyborczego.
Nie jestem politykiem, dlatego mogę pisać zgodnie ze swoim rozumem i wiedzą, a nie zgodnie ze słupkami sondażowymi. Nie zależy mi na masowym poparciu, ani byciu szczególnie popularnym. To jest „wolnościowość”, a nie łapanie się każdej sensacji.
Tak, owszem istnieje zjawisko nadmiernej medykalizacji życia, kiedy wciska nam się bzdury, że już niemal wszystko, co robimy to jakaś „choroba”. Robią to zwykle w reklamach te same koncerny, które produkują też leki realnie ratujące życie i zdrowie na realnie istniejące choroby. Od dawna to krytykuję, bo ta sytuacja powoduje niebezpieczne zlanie się zjawiska „wytwarzania potrzeb” z realizacją leczenia. Dlatego od dawna mówię, że przemysł medyczny powinien zostać uspołeczniony, skoro i tak z kas publicznych przepływają do niego miliardy. Wtedy nie będzie potrzeby podbijania zysków za pomocą wciskania „medykamentów” w reklamach. Przez to pomieszanie ludzie czasem już nie wiedzą, co jest PR-ową ściemą, a co faktyczną chorobą i lekiem na nią.
Za dużo ostatnio w moim otoczeniu osób odeszło z powodu covid, żebym w te bzdury produkowane przez oszołomów i totalnych randomów znikąd wierzył. Widzę, co się dzieje – w moim doświadczeniu nie miałem w swoim kręgu tylu tragedii i pogrzebów, jak w ciągu tego roku, bo się ludzie po prostu udusili. Więc mi tu nie bredzić bzdur.
Powiadają – robisz to, co rząd ci powiedział, że masz robić. Mnie, nie interesuje co tam rząd uważa. Piszę od początku, że politykę rządów względem pandemii uważam za skandaliczną. Najpierw wprowadza nadmierne zakazy, potem twierdzi, że „pandemii już nie ma”, bo im tak pasuje.
Jak słyszałem Morawieckiego opowiadającego te bzdury, to szukałem, czy gdzieś mu foliowa czapeczka nie wystaje. Podobnie zachowywała się opozycja w czasie kampanii wyborczej. Nagle zeszłego lata wyglądało na to, jakby po prostu rządy w Polsce przejęli spece od „plandemii”. Każdy epidemiolog mówił, że to się zemści. No i potem była panika jesienią, jak się okazało, że Matka Boska jednak nie ochroniła Polski, a Polacy jednak nie mają „odpornego” genomu (tak, nie wiem, czy pamiętacie, ale takie bzdury były rozpowszechniane też).
Gdyby kapitalizm i doprowadzenie do sytuacji, że zwierzęta ściągane są z całego globu w jedno miejsce, gdzie przetrzymywane, często w nieludzkich warunkach, tworzą idealne warunki do mutacji, to by nie było żadnej pandemii. I wreszcie, gdyby firmy medyczne były pod kontrolą społeczną, to by nie tworzyły sztucznego ograniczania podaży obecnie w celu podbicia cen na rynkach. Dodatkowo globalne Południe, zwłaszcza Afryka prawie w ogóle nie jest szczepiona, bo z rynku szczepionki ściągają kraje kapitalistycznego centrum.
Więc mamy tutaj splot autorytarnych mechanizmów władzy politycznej i ekonomicznej, które doprowadziły nas do tej sytuacji. Gdyby słuchano prawdziwych wolnościowców, to tej pandemii by nie było. Ale bycie wolnościowcem nie polega na byciu narcyzem. Nie polega na zamykaniu oczu na fakty. I nie polega na narażaniu innych, kiedy to jest dla kogoś wygodne. Wolność to odpowiedzialność za siebie i wsparcie dla innych, a nie podążanie za koniunkturami i histeriami.
Jeśli ktoś oczekuje, że ja tu będę z Konfederacją konkurował na ściganiu się na sensacje i debilizmy, to mu się pomyliło z politycznymi handlarzami tandetą. Politykiem nie jestem i kitu wciskać nie będę. Nie jestem też atencjuszem, który napisze każdą bzdurę, żeby na niego zwrócono uwagę. Prawdę mówiąc właśnie dlatego politycy i różni inni atencjusze mnie odstręczają. Mówią bez przerwy i wyłącznie w celu zdobycia poklasku.
Xavier Woliński