W centroprawicowej (w Polsce nie ma innej prasy prawie w ogóle, jest tylko centroprawicowa i prawicowa) Gazecie Wyborczej czytam taki oto wykład na temat mieszkaniówki pana Majcherka na temat takich jak ja osób:
„Antydeweloperską nagonkę pod hasłem „patodeweloperka” prowadzi od lat grupka aktywistów utyskujących, że nie stać ich na zakup lub najem mieszkania w wielkim mieście. Z ideologicznych powodów nie do zaakceptowania jest dla nich, że to rynek efektywnie zaspokaja potrzeby mieszkaniowe, więc domagają się jego unicestwienia lub przynajmniej ograniczenia („mieszkanie nie jest towarem”).”
„Inny pomysł to budowanie tanich mieszkań na wynajem przez władze komunalne. Jeśli taniość miałaby wynikać z niskiej jakości, to oznaczałoby dodawanie do już istniejącej tandetnej zabudowy kolejnych substandardowych budynków. Polskie miasta są pełne lichych mieszkań w szkaradnych blokowiskach, wznoszenie kolejnej byle jakiej zabudowy pogłębiłoby ich degradację. To przepis na biedamiasta”.
I diagnoza: „Ludzie uciekają z miast z tanimi mieszkaniami. W Warszawie, Krakowie czy Gdańsku są one trzykrotnie droższe, a mieszkańców stale przybywa. Polacy nie chcą mieszkać tam, gdzie tanie mieszkania, lecz tam, gdzie jest atrakcyjnie, czyli mieszkania drogie”.
Pan profesor Majcherek oczywiście pomylił skutek z przyczyną. Ludzie uciekają z mniejszych miast, bo m.in. upadły zakłady pracy, po tym jak z przyczyn ideologicznych postanowiono scentralizować rynek pracy wokół kilku aglomeracji. Dotychczas bardziej równomiernie rozłożone miejsca pracy są skoncentrowane głównie w kilku miastach.
Stąd też doszło do ciągu zdarzeń – ludzie emigrują za pracą do miast większych, co powoduje w nich wzrost cen mieszkań, a nie dlatego emigrują, bo „szukają droższych mieszkań”, bo te „tańsze są tandetne”. Akurat jakość do ceny ma mniejsze znaczenie w stosunku do przewagi popytu nad podażą.
Pan Majcherek nie jest historykiem z wykształcenia, więc pewnie nie wie, że zanim powstały bloki (które zresztą bliżej centrów miast także osiągają niebotyczne ceny i jakoś tutaj nie przeszkadza kwestia rzekomej słabej „jakości”), w Warszawie niezamożnym w II RP, której kontynuacją ma być ta Trzecia, ludziom wynajmowano rudery, albo wręcz doły kloaczne (!). W tym kontekście przejście do mieszkań z wielkiej płyty było skokiem cywilizacyjnym. I do dziś mnóstwo osób w nich mieszka.
Dodatkowo, mieszkalnictwo komunalne nie musi być tandetne. Tandetę to buduje ostatnio właśnie deweloperka. Wiele nowych mieszkań jest w gorszym jakościowo stanie niż te starsze, otoczone zielenią i punktami usługowymi bloki. To właśnie stało się podglebiem do powstania pojęcia „patodeweloperki”.
Ale wam tego wszystkiego nie muszę tłumaczyć. Mnie bardziej zastanawia stan umysłu redaktorów dopuszczających takie pełne błędów w rozumowaniu i pozbawionej podstawowej wiedzy w zakresie opisywanego tematu teksty. Jakie pan Majcherek ma kompetencje, żeby wypowiadać się w danym temacie? Czy samo nazwisko, które wyrobił sobie pisaniem słusznych ideologicznie z punktu widzenia redakcji tekstów, wystarczy? Napiszesz dwa teksty, które się spodobają i potem już wydrukują ci wszystko jak leci?
Potem się dziwią, że prasa drukowana upadła, a Wyborcza w szczególności tak sobie przędzie, skoro tak od lat można trafiać na tego rodzaju opinie poparte dokładnie niczym. Po co mam to czytać, skoro mam dostęp w internecie do opinii specjalistów z których część chętnie się dzieli za darmo swoją wiedzą?
Kiedyś ludzie byli zmuszeni czytać kogo tam redakcja podsunie, bo dostęp do tekstów specjalistów był utrudniony. Więc ludzie czytali takich właśnie Majcherków i Gadomskich, albo Warzechów i Ziemkiewiczów i taki potem kraj zbudowali, jaki zbudowali. Kraj w którym większość pensji wydajesz na kredyt albo czynsz.
Już naprawdę ludzie wychowani na prasie papierowej coś takiego chyba czytają. I ja, choć uważam, że to obraza dla rozumu. Ale się poświęcam, żebyście wiedzieli, czym żyją schodzące elitki III RP.
Xavier Woliński