Czytam, że „Ewelina Głowacka we wrześniu została ukarana mandatem w wysokości 200 zł, ponieważ wzięła żywność ze śmietników pod sklepem Biedronka w Białymstoku. 31-latka z Białegostoku walczy teraz o uchylenie kary”.
Tak jest, kapitalizm musi chronić swoje „odpady”, w tym także spożywcze, żeby czasem za dużo osób nie odkryło, że wciąż nadają się do spożycia lub użytku. Lepiej wszak, żeby się zniszczyło niż żeby miało „spaść PKB”? Co kapitałowi i stojącemu na straży ich interesów państwu po takich ludziach, którzy migają się od bycia klientami? Taki człowiek-nie klient, to w zasadzie człowiek zbędny z punktu widzenia „gospodarki”. A więc czy to w ogóle jest jeszcze „człowiek”?
Mało tego, taka osoba „szkodzi gospodarce”. Zamiast iść, kupić jak „normalny konsument” nowe, chce używać starego. Takie coś trzeba przecież „jak najsurowiej karać”. Żeby ludziom się w głowach nie przewróciło. Co tam mandat, to zbyt łagodna kara dla takich „szkodników” niszczących „najlepszy, najbardziej racjonalny system gospodarczy w historii”.
Jedzenie wyrzuconej, ale dobrej do spożycia żywności albo wykorzystywanie rzeczy ze śmietnika powinno być podciągnięte pod „propagowanie zbrodniczego systemu komunistycznego”. Kategorycznie zakazane! Tak być nie może, że przedsiębiorcy ciężko pracują, żeby potem ktoś wyjadał im ze śmietników.
Skandal, hańba, dramat i szkodnictwo. Cóż to za sabotażystka! Sypie piasek w tryby naszej wspaniałej gospodarki. Pluje w twarz naszej racjonalności, wydajności. I może jeszcze chciałaby mniej pracować na te wszystkie dobra, które firmy produkują? Absolutnie wywrotowa działalność. Potworne. To gorsze niż wojna, bo na wojnie można zarobić. A to co ma być?!
Xavier Woliński