Według danych GUS, najmocniej wzrosły ceny żywności, paliw i energii. Stanowi to około 66% obecnej inflacji. Rosną koszty utrzymania mieszkania. To są podstawowe czynniki mające wpływ na jakość życia przeciętnych osób.
Na wojnę w Ukrainie nałożyła się susza i generalnie na świecie wzrost cen żywności wygląda jak podejście pod strome zbocze góry. Nie zanosi się na to, żeby się szybko sytuacja miała poprawić. W sierpniu wzrost cen żywności ma, zdaniem Polskiego Instytutu Ekonomicznego, osiągnąć 20 procent względem poprzedniego roku.
Zamiast teraz bić polityczną pianę, należałoby raczej bić na alarm, żeby te wzrosty jak najmniej uderzyły w niezamożnych i średniozamożnych. Oraz aby zbyt agresywna walka z inflacją, co sugerują różne balceroidy, nie wywołała w efekcie wzrostu bezrobocia, jak to już bywało w przeszłości.
Miejmy nadzieję, że tym razem te wszystkie „tarcze” nie trafią znowu głównie do zamożnych, czy firm, jak to było w przypadku „tarcz antykryzysowych”. I tego trzeba pilnować. Mam nadzieję, że wspólnie, działając w organizacjach społecznych, związkach zawodowych tym razem lepiej o to zadbamy.
Ani za obecny kryzys polityczno-gospodarczy, ani za kryzys klimatyczny nie powinni przede wszystkim znowu płacić niezamożni. A jak ktoś mówi o zaciskaniu pasa, trzeba sprawdzić najpierw czy sam tego pasa odpowiednio do możliwości zacisnął sobie.
Xavier Woliński