Mamy starcie ideologiczne dwóch elit publicystyczno-politycznych.
Obie zieją nienawiścią do siebie wzajemnie i do przeciwnych elektoratów.
Z jednej strony mamy tych, co wrzeszczą, że “tacy owacy sprzedali
demokrację za pińcet złotych”, “odebrać wszelkie prawa obywatelskie
mieszkańcom wschodniej Polski”, itd. Czysta nienawiść i pogarda.
Z
drugiej strony mamy prawicową elitkę, która wrogi elektorat traktuje
pojęciami w rodzaju “lemingi”, “pijące latte sojowe oderwane od koryta lewactwo”,
“tych którzy sprzedali Polskę Niemcom, Rosjanom, (tu wpisać innego
okolicznego wroga)”, “tych którzy pogardzają wiarą przodków”, to co
piszą o osobach LGBT, o mniejszościach etnicznych i religijnych nawet
nie zacytuję, bo mnie zbanują.
I oczywiście nawzajem się pouczają, że “oni tylko domagają się szacunku dla siebie”. Ta, jasne…
No więc uważam, że my musimy być ponad te nawalanki panów z elitarnych
tygodników prawicowych i tzw. “liberalno-demokratycznych”, którzy
postanowili wciągnąć cały kraj (a w zasadzie cały świat, bo w innych
krajach mają swoich odpowiedników) w jakąś konkurencję, kto kogo
bardziej opluje, kto bardziej zgnoi, poniży i odbierze godność
“elektoratowi wroga”.
Dla mnie ludzie to nie elektorat, dla mnie
osoba, która głosowała na taką czy inną partię to nie wróg, ale osoba,
która się co najwyżej myli i z którą trzeba rozmawiać. Rozpoznać jej
lęki, pragnienia i zastanawiać się czy aby nie mamy jednak więcej
wspólnego niż chcą nam wmówić panowie i panie z warszawskich saloników
polityczno-medialnych. Tak właśnie staram się robić. Dopóki ktoś na mnie
nie bluzga i nie wyskakuje z pięściami, rozmawiam, słucham, dyskutuję. A
często także działam, bo tylko przez autentyczną wolnościową praktykę
można kogoś przekonać do naszych idei i praktyk. Działam z osobami,
które głosowały na KE, na PiS, na Razem i na Wiosnę, a najczęściej z
osobami, które nie głosowały wcale i w sumie nie zawsze wiem, kto na co i
czy w ogóle głosował, bo to nie są dla mnie ciekawe tematy. Ciekawi
mnie natomiast co wspólnie możemy zrobić dobrego. Zawsze trzeba grać w
swoją grę, a nie w grę, której zasady ustalili inni, gdzie indziej, dla
swoich politycznych czy ekonomicznych celów.
A to wszystko w
lokalu z wielką tęczą na ścianie i napisami “Witajcie” w wielu językach
świata, od hebrajskiego, poprzez arabski, po rosyjski. Witamy
wszystkich, ze wszystkimi podzielimy się dobrą nowiną.
Xavier Woliński