Złota Konstytucja i papierowa gospodarka społeczna

Wczoraj nie udało się przywrócić posiadania matce z 7 letnim dzieckiem, która została wyrzucona na bruk przez właściciela mieszkania na warszawskim Mokotowie – informuje Jakub Żaczek z KOPL.

Tym razem „policyjny wiec” nie zdecydował się na stwierdzenie prostego faktu, że w czasie pandemii wszystkie eksmisje (poza dotyczącymi przemocowców) są wstrzymane. Dodatkowo, eksmisji dokonuje nie właściciel względnie z pomocą „kolegów”, tylko komornik na podstawie wyroku. Pisałem o tym milion razy, ale nigdy dość przypominania.

Nawet proste przyjęcie zgłoszenia o naruszeniu miru domowego wymagało interwencji poselskiej. Tyle że poseł to dobro rzadkie i luksusowe, a prawo to fikcja, liczy się egzekucja praw, materialna rzeczywistość.

A jeśli nie ma masowych organizacji, które pilnują praw albo o nie walczą, to to wszystko jest papierowym domkiem z kart. To samo dotyczy praw pracowniczych. Nie ma związków, nie ma przestrzegania praw pracowniczych (poza łatwymi do skontrolowania przypadkami, a i tam nie zawsze), a walka o rozszerzanie tych praw jest dość rachityczna.

Niestety w Polsce mało kto to rozumie, że bez zaangażowania społecznego możesz mieć Konstytucję ze złota i socjalizmem wpisanym do preambuły. Tak jak teraz bajania że „Polska jest społeczną gospodarką rynkową”. Tak, zapisali to sobie w konstytucji w latach 90. tak jakby to samo w sobie wystarczyło do wywalczenia „socjalu jak w Niemczech za Adenauera”, jak sobie to wymyślili postsolidarnościowi intelektualiści z Mazowieckim na czele.

To nie działa, PIP-a nie działa i to nie dlatego wyłącznie, że jest niedofinansowana i nie posiada na wyposażeniu karabinów maszynowych i wyrzutni rakietowych. Nie działa, bo nie jest w stanie przy tym poziomie rozproszenia różnych inicjatyw gospodarczych wszystkiego skontrolować w Polsce. Bez masowego zaangażowania samych pracowników prawa będą obchodzone, jawnie łamane, a nowe nie będą wywalczane.

Żaden kapitan państwo sam z siebie za nikogo nic nie załatwi, a i wtedy warto sobie przypomnieć słowa prezydenta Roosevelta, który powiedział związkowcom: „zmuście mnie” i go zmusili.

Praw się nie dostaje, prawa się wywalcza. Praw się realnie też nie posiada, jeśli nie ma organizacji, które pilnują ich egzekucji. Proste.

A nas aktywistów lokatorskich, związkowców obecnie jest stanowczo za mało i wystarczy choroba jednej z nas, żeby się sypała wątła siatka pomocowa. Tak być nie może dalej. To nie może opierać się na jednostkach, tylko na masowym zaangażowaniu. Inaczej faktycznie pewnego dnia przyjdą też po was, bo nie protestowaliście, kiedy łamali prawa innych.

PS. Dzisiaj udało się przywrócić posiadanie lokatorce dzięki społecznemu zaangażowaniu.

Xavier Woliński