„Leszczyński dezawuuje piękny mit I Rzeczpospolitej, osiągnięć polskiej kultury, sztuki orężnej, romantyzmu i powstań etc., pisząc, że to wszystko było skażone, wyrosło na doli chłopa polskiego.
W tej perspektywie ważni są nie Sobieski, Kniaziewicz czy Mickiewicz, lecz prawdziwa sól ziemi – chłopi. Pomijając fakt, że Leszczyński niczego nie przekreśla, ważna jest dla mnie pewna dwuznaczność. Jego antyelitaryzm jest zbieżny ze sloganami wszystkich populizmów.
A więc, chcąc nie chcąc, gra w orkiestrze Kaczyńskiego. W tej „muzyce” bowiem to elity są złe, złodziejskie i zdradzieckie (uściski Tuska z Putinem w Smoleńsku), natomiast lud stanowi esencję polskości”. – podejrzliwie ocenia Adama Leszczyńskiego i jego Ludową Historię Polski Andrzej Paczkowski w Polityce.
Do tego, że mnie libki próbują cyklicznie zapisać do „tajnego, wszechogarniającego spisku PiS-owskiego” to ja już się zdążyłem przyzwyczaić. Ale jak widać teraz do tego pojemnego worka został wrzucony też Adam Leszczyński, który wiele zrobił, żeby do niego taka etykietka nie przylgnęła.
Oni świadomie budują taki świat, że „ludowe” spojrzenie na historię jest niemożliwe. Przecież PiS też tego nie robi, tylko się bawi tymi „ludowymi” emocjami. W żadnym wypadku ich historycy nie zajmują się realnie „ludowymi historiami”, czy krytyką gospodarki z perspektywy pracowniczej. To widać w teorii i to widać w praktyce. Prędzej spotkam osobę queerową na blokadzie eksmisji niż działacza PiS (co innego z wyborcą, bo taki się znajdzie oczywiście).
Tak to wygląda. Paskudna rzeczywistość, jaką nam tutaj te dwie zwalczające się bez końca prawice zbudowały.
Xavier Woliński