Naczytaliśmy się wśród niektórych zwolenników „państwowej pały” i centralnego zarządzania wszystkim o „sukcesach Chin” w dziele walki z pandemią.
Pominę fakt, że to właśnie ta centralizacja i brak przepływu informacji z dołu do góry oraz zamiatanie długo sprawy pod dywan spowodowało niekontrolowane rozprzestrzenienie się wirusa po świecie, bo reakcja przyszła za późno.
Jak wiemy rząd chiński ubzdurał sobie, że będzie stosował politykę „zera tolerancji” dla koronawirusa. Czyli w zasadzie zamknął cały kraj w swoistym izolatorium. Dopóki to działało, to działało. Ale okazało się, że jednak nie działa i obecnie w kraju rozprzestrzeniać się zaczął znowu. Jak podeszły do tego władze? Jak to autorytaryści. Stwierdzili, że zamkną np. cały Szanghaj i wszyscy mają zostać w domach „do odwołania” (nie, wychodzenie z pieskiem też jest zakazane, jedzenie ma dostarczać rząd).
Każdy przypadek jest odwożony do centralnych izolatoriów. I, jak donoszą Polacy z tego miasta (m.in. z projektu Maopowiedziane) powstaje chaos. Izolatoria są przepełnione. W niektórych brakuje środków spożywczych i dochodzi do bójek, sytuacja jest bardzo napięta. Co potęguje grozę, to fakt, że dzieci są nagle rozdzielane z rodzicami. Np. jeśli wykryto wirusa u dziecka, to rodzic nie może z nim pojechać, bo nie jest chory, a w prawie zapisali, że zdrowy nie może trafić do izolatorium nawet, jeśli sam tego chce. Prawo to prawo, mądre czy nie, wiadomo. Biurokrata z panem władzą będą je wdrażać. Dlatego spanikowani rodzice szukają sposobu jak się skutecznie zarazić (!), żeby móc dołączyć do dzieci.
Dodatkowo słynna apka nie działa jak powinna i jako że nie ma poprawnej łączności z CDC podaje fałszywe wyniki, co potęguje poczucie chaosu.
W tej sytuacji ludzkiej tragedii, głupio pisać o tym, jak zamknięcie Szanghaju dodatkowo będzie podbijać ceny na świecie. Uznajmy ostatnie lata, jak próbę generalną przed uderzeniami efektów katastrofy klimatycznej. Nie wygląda na to, żebyśmy byli do tego przygotowani jako ludzkość.
Xavier Woliński