Dalej boją się zgromadzeń, choć otwierają targi

Nadal nie można organizować zgromadzeń spontanicznych, a rejestrowane tylko do 150 osób od niedzieli (do tego dnia obowiązuje ograniczenie do 50 osób). Tak zapowiedział na konferencji minister Niedzielski.

Czyli wygląda to tak, że możesz iść teraz na targi w przestrzeni zamkniętej, ale nie możesz iść na zgromadzenie w przestrzeni otwartej. Logika jaka z tego się wyłania jest oczywista. Jak najdłużej ograniczać prawa obywatelskie i testować na ile władza może sobie pozwolić.

Od dawna wiadomo, że zgromadzenia w formie protestów, zwłaszcza jeśli większość osób nosi maski, nie stanowią istotnego zagrożenia. Na pewno nie większe niż targi, czy knajpy. Więc nie ma żadnego istotnego od dawna powodu, żeby je ograniczać.

W dodatku i tak te ograniczenia za pomocą rozporządzenia są nielegalne i uchylane przez sądy. Tyle że są uchylane po fakcie, a policja i tak próbuje często zgromadzenia rozpędzać na podstawie felernego rozporządzenia.

To pokazuje prostą zasadę, że najważniejsza w państwie jest pała policjanta, czyli siła. Co z tego, że ktoś potem wygra przed sądem za ileś miesięcy, skoro demonstracja została rozbita?

Zwłaszcza zagrożone są mniejsze zgromadzenia, w mniejszych miejscowościach. Dopóki demonstracje były masowe i odbywały się jednocześnie w całym kraju, policja nie dysponowała odpowiednimi siłami żeby nad nimi panować i de facto utraciła kontrolę nad zdarzeniami jesienią. To pokazuje ograniczenia każdej władzy. Natomiast obecnie państwo znowu może robić z obywatelkami i obywatelami co chce. Niby tam jakieś prawo na papierze mamy, ale prawo służy silnym, a rzadko słabym.

Xavier Woliński