No więc dobrze. Wyobraźmy sobie, że PiS wprowadzić chce faktycznie dyktaturę. Opanuje 90 procent mediów, zlikwiduje nawet tę fasadę demokracji którą mamy obecnie. I będzie rządził Kaczyński do śmierci z żoliborskiego tronu.
Problem polega z dyktaturami na tym, że mimo pozorów „wszechmocy” są dość kruche i rzadko przeżywają swoich twórców, a jeśli to niezbyt długo. Autorytaryści wszelkiej maści mówią, że to dyktatury dają „stabilność”. Mam poważne wątpliwości, ponieważ przy każdej konieczności zmiany dochodzi do dość gwałtownych „rozpraw” z konkurencyjnymi frakcjami. Noce długich noży, internowania, mordy, itd. Ponieważ fakt, że formalnie wielopartyjność jest likwidowana nie oznacza przecież, że cały kraj staje się ideologicznym monolitem. I przede wszystkim monolityczne nie stają się interesy materialne czy związane z ambicjami dotyczącymi władzy. Rozgrywki trwają, tyle że na innych zasadach.
No i Kaczyński sobie rządzi, potem umiera i dochodzi do brutalnej rozprawy diadochów walczących o władzę. I już pierwszy moment kiedy ten system może się rozpaść. Potem każdy kryzys gospodarczy powoduje, że ludzie są wściekli i nie da się zwalić na opozycję, że „przez ostatnich osiem lat…”. Trzeba brać na klatę „błędy i wypaczenia”.
Tak naprawdę bycie dyktatorem to udręka i ciągły lęk. Bo o ile w tej pseudodemokracji obecnej zawsze w razie czego co najwyżej straci się władzę i przejdzie do opozycji, gdzie też można niezłe lody kręcić, to tutaj można zostać w razie problemów skróconym o głowę. A więc lęk i paranoja jest nieodłączną częścią dyktatur. A to rodzi kolejne problemy, bo lęk nie jest dobrym doradcą w rządzeniu. I zaczyna się popełniać kolejne błędy.
Dlatego obecna forma quasi-demokracji, stworzona w krajach anglosaskich, jest bardziej trwała i popularna. Ponieważ stwarza złudzenie, że ma się na coś wpływ, coś się wybiera i że można „odsunąć złych”, choć w sumie nienawidzi się też tych którzy dojdą potem do władzy i każdy wie, że znacznie lepsi nie będą. Ale trzeba najpierw odsunąć tych „złych” Republikanów/Demokratów, PiS/PO od władzy i tak to się może kręcić 200 lat spokojnie.
PRL i ZSRR może by i nie upadły, gdyby oprócz nie zawsze udolnego kopiowania zarządzania od amerykańskich koncernów, wzięli także symulację tego systemu politycznego.
Z drugiej strony prasa komunistyczna wyśmiewa tych od Poloneza, że kto by „Polonezem Caro” chciał jeździć, że to zacofanie i zaścianek i w ogóle obciach. Trzeba współpracować internacjonalistycznie, a nie zamykać się na rozwój i postęp. Dajcie spokój.
Dochodzi do bójek fanów „poldka” i fanów „fiacika”. Media obrzucają się błotem. Fakty Komunistyczne informują codziennie o dramatycznych zdarzeniach drogowych z udziałem Polonezów. Wiadomości Socjalistyczne podają natomiast, że za pomocą Fiatów przewozi się antysocjalistyczną propagandę. Na forach internetowych trwają niekończące się boja fanbojstwa o każdy element budowy samochodów. Ktoś czasem nieśmiało pyta: a kiedy będzie ten komunizm w końcu wprowadzony i wtedy obie strony się rzucają na tę osobę, że jest „agentem tamtych drugich”. „CZY TY NIE ROZUMIESZ, ŻE TERAZ NAJWAŻNIEJSZE JEST ŻEBY TAMTYCH ODSUNĄĆ OD WŁADZY?!”, „NO, KOLEJNY! SKĄD WY SIĘ BIERZECIE!!! KTO WAM PŁACI?!!!” I tak bez końca.
Łapiecie? Typowe dyktatury bywają straszne, ale ich przetrwanie ma marne widoki. Dlatego kapitalizm wymyślił coś lepszego. Forma władzy bardziej długotrwała, ludzie mają zabawę i złudzenie, że coś mogą. Gdyby ten model wprowadzono w PRL, to by trwał do dzisiaj.
Tak to jest z tymi dyktaturami.
Xavier Woliński