Dyskusja czytelniczek i czytelników o klasowym przywileju

Dzisiaj odbyła się na fanpage pod poprzednim tekstem dość ciekawa dyskusja na temat klasowego przywileju.

Żeby oddać trochę pola także wam, wkleję kilka fragmentów ciekawych wypowiedzi. Było ich znacznie znacznie więcej i niech nikt nie czuje się pominięty, chciałem uniknąć zbyt wielu powtórzeń argumentacji, ale wszystkie staram się czytać. Jeśli wam się spodoba taka forma, będę takie kompilacje tworzył częściej.

Zostawiam tylko imiona, bo nie wiem, czy osoby chcą pod nazwiskiem występować:

„Rozumiem Twój punkt widzenia i zachwyca mnie dobra robota, którą odwalasz, ale jednak wydaje mi się, że przekonywanie nieprzekonanych jest też ważne. Wiadomo – nie przekonasz kogoś, w kogo życiowe interesy bijesz (czyli prezesa januszexu, że sympatyczne traktowanie pracowników jest cool, rentiera, że traktowanie lokatorów jako maszynki do robienia pracowników nie jest cool, etc.). Ale zawsze można by jednak spróbować przekonać przedstawiciela stereotypowej klasy średniej, który ugina się pod kredytem na mieszkanie i tyra w korpo po kilkanaście godzin dziennie, jednocześnie śniąc mokre sny o tym, że sam kiedyś będzie bogaty i na topie, że jego wizja jest naiwna, a stawanie w obronie wyzyskiwaczy (w naiwnej nadziei, że samemu się kiedyś wyzyskiwaczem zostanie) jest de facto szkodzeniem samemu sobie” – napisał Jerzy.

„Fajnie wiedzieć że nasze poglądy są dzielone przez inne osoby. Nawet jeżeli nie jesteśmy w stanie wiele zdziałać to i tak ważne że system nie jest w stanie nas gaslight w przekonanie że to co myślimy i widzimy nie ma racji bytu i jest nieracjonalne.

Bardziej dołujące jak dla mnie jest tkwienie ludzi biednych czy też nieuprzywilejowanych w światopoglądzie własnych wyzyskiwaczy i opresorów” – napisał Frantz.

„Z tej strony czyste uprzywilejowanie. Po społecznej szkole, uczone pewności siebie od urodzenia, oczytane, objeżdżone po świecie i z dostępem do absolutnie wszystkiego w trakcie swojego dzieciństwa.

Mam pełną świadomość mojego przywileju i zastanawiam się nad tym co piszesz w kontekście „szerzenia wiedzy”; i myślę sobie, że taką defaultową ludzką naturę „dbania głównie o swoje” przełamać można tylko poprzez konkretne doświadczenie i edukację. Nie wiem czy da się naprawić dorosłe pokolenia. Wiem, że z mojego liceum, w którym rodzice płacili za nas duże czesne, wyszło tak samo wielu lewicowych działaczy i działaczek, jak i osob robiących pieniądze w bankach i korporacjach” – napisała Natalia.

„Landlordów nie da się przekonać, bo oni zarabiają na warunkach rynkowych które im sprzyjają (czyt. na krzywdzie najsłabszych)” – napisał Krzysiek.

„Warto tu chyba jeszcze wspomnieć o tym, że „osoby które lajkują, a nie komentują” mogą najzwyczajniej w świecie nie mieć bezpiecznej przestrzeni do dzielenia się swoimi doświadczeniami – wśród znajomych, albo znajomych znajomych mogą mieć landlordów/przełożonych/kogoś z rodziny, czy inne osoby, od których są w jakiś sposób zależne. Zostawienie samego lajka jest zdecydowanie łatwiejsze od ryzyka wystawienia się na strzał komentarzem. Przestrzeń mediów społecznościowych jest równościowa tylko w teorii, tutaj też relacje władzy są bardzo istotne” – napisał Amadeusz.

„Ja ten smutny kraj zostawiłem 14 lat temu za sobą. Na co dzień jestem zanurzony w innej perspektywie i innym dyskursie. Z tej perspektywy bawi mnie (czyt. boli), jak większość Polaków żyjących w Polsce, którzy w jakimś stopniu są beneficjentami przemian, uważa że wszystkiego dorobili się tylko i wyłącznie swoją własną ciężka praca. Tu w komentarzach aż się ulało. I straszno i przykro” – napisał Andrew.

„Świadomość klasowa nie budzi się sama indywidualnie w człowieka z racji tylko odczuwania niesprawiedliwości – widać to po popularności innych sposobów wyjaśniania rzeczywistości, choćby licznych teorii spiskowych. Praca nad świadomością klasy średniej jest ważna, bo w tym niejasnym pojęciu mieszczą się bardzo różne grupy zawodowe, np. pielęgniarki, nauczyciele, lekarki, czyli kluczowe zawody dla jakości życia tu i teraz klas ludowych, ale też dla kształtu przyszłości. Jasne, że osobom z klasy średniej łatwiej jest tworzyć opisy i postulaty dla świata, który znamy najlepiej, czyli własnej warstwy (bo już na pewno nie całej klasy).

Więc raczej jest to kwestia proporcji, bo na pewno źle jest, jeśli gros działalności medialnej lewicy raczej wyklucza niż wklucza. Ale rozpoznanie [własnego] przywileju nie powinno prowadzić do jego zrzeczenia się, bo to jest jakaś romantyczna iluzja, tylko do używania go, tak jak piszesz, na rzecz większego (niż własna osoba) dobra. Ja wierzę w różnorodność, tzn. że tylko działając na różnych frontach i różnymi metodami możemy na dłuższą metę zbudować masę krytyczną, konieczną do rewolucji. Zwłaszcza że o ile na poziomie opisu rzeczywiści i rozpoznania konfliktów w kategoriach walki klas mamy wiele cennych źródeł z przeszłości, to jeśli chodzi o proponowane strategie i taktyki, zwykle są one trudne do odtworzenia w turbokapitalizmie. Tylko praktykami możemy dojść do nowych teorii, które będą skalowalne. To mówiłam ja, klasośrednia krasomówczyni” – napisała Marysia.

„Większość Polaków się wstydzi bycia klasą robotniczą. Nie ma jak ,,na swoim” ponoć. Szacun, Xawery za dumę z pochodzenia. Ja tam jestem robotnik z dziada pradziada I się tego nie wstydzę” – napisał Sylwester.

„Żaden wrażliwy rentier, ani czuły prezes, nie zrobią dla naszej emancypacji tyle, co świadomy swojej klasy pracownik. Naturalną wrogość można odczuć nawet w komentarzach ludzi, którzy zaczęli się tłumaczyć ze swojego uprzywilejowania” – napisał Adam.