Powiedzcie mi co to znowu za moda z Zachodu przywleczona, żeby z ruchu LGBT wyciąć T?
Od kiedy pamiętam docierały do mnie echa jakichś awantur na Zachodzie, że te literki nawzajem ostro się zwalczają. Tam L potrafi walczyć zażarcie z G, LGB z T i Q itd. Wykluczanie T z ruchu kobiecego. Nie dotyczy to oczywiście całości ruchu, ale jakichś ultra radykalnych odłamów. Cieszyłem się, że to do Polski nie dociera, bo to czego akurat nam najmniej teraz potrzeba to wzięcie się za łby w sytuacji kiedy jesteśmy pod totalną okupacją konserwy w tym kraju.
Co dziwne osoby trans są oskarżane o „sianie niezgody”, jest próba ich uciszania w imię „interesów lewicy”. Jeszcze nie tak dawno oburzaliśmy się, że Trzaskowski z jego przybocznymi próbował uciszać protesty osób LGBTQ, bo to „zaszkodzi mu w kampanii”. Serio? Interes jakiejś partyjnej frakcji tej czy innej ma stać ponad poczuciem bezpieczeństwa mniejszości takiej czy innej?
Pojawiają się różne spiskowe teorie, że to niby osoby trans na zlecenie prawicy wywołują awanturę i podziały. Tyle że tych podziałów tak ostro zarysowanych wcześniej nigdy nie było, choć były zawsze osoby trans w ruchu wszak określanym jako LGBT a nie wyłącznie LGB. To może niech teoretycy spiskowi zainteresują się jakie media i środowiska zaczęły promować „ruch LGB” i robić z nimi wywiady wykorzystując jako narzędzie walki ze „zdegenerowaną lewicą”. Nie, nie są to media zazwyczaj przychylne lewicy, także tej socjalnej. W podejrzany sposób tego rodzaju głosy są nagłaśniane akurat, kiedy prawica zafiksowała się propagandowo na osobach LGBTQ w ogóle. Jedną z metod władzy jest podzielenie ruchów społecznych i uważam, że niektóre osoby świadomie, czy nieświadomie są w tym wykorzystywane. To jest celowo rozpętana afera, która się ostatnio rozkręciła i wciąga bez potrzeby kolejne osoby. Ale to nie osoby trans ją rozpoczęły.
Dla mnie osoby trans, to nie są „jakieś” tam teoretyczne konstrukty, ale osoby z twarzą, imionami i historią wspólnego zaangażowania w rozmaite projekty, w tym najbliższy mi ruch lokatorski. Dlaczego jest taka nadreprezentacja tych osób w takich tematach (w stosunku do procentowego udziału w populacji?). Może dlatego że same doświadczając na każdym kroku wykluczenia lepiej rozumieją wykluczanie innych?
Co do kwestii tzw. „terfek”. Nie jestem całkowicie zamknięty na dyskusję i na konfrontację z Innym, także taką osobą której poglądy wydają mi się dziwne, czy nieakceptowalne. I tak, oczywiście należy rozmawiać o różnych obawach, lękach, ograniczeniach. Tak, rozmawiam nawet z osobami nieakceptującymi innych nacji, bo odczuwają np. lęk przed Ukraińcami ze względu na historie rodzinne, albo naczytały się głupot o Żydach, co to przejmują „podobno, proszę pana” kamienice w Warszawie. Uważam, że takie osoby należy przekonywać, a przede wszystkim obniżać poziom lęku i wskazywać, że wykluczanie innych może spowodować w pewnym kontekście wykluczenie ich samych. Chodzi o szacunek do innego człowieka bez względu na to czy się z nim zgadzamy czy nie.
Jako że działam w obszarze „pozabańkowym” i nie wyłącznie na terenie „bezpiecznej ideologicznej zwartości stuprocentowej”, spotykam ludzi o naprawdę rozmaitych poglądach. Czasem właśnie na spotkaniach pojawia się problem akceptacji inności w różnych kontekstach. I powstaje problem szacunku. Ktoś np. nie akceptuje „pisiorów”, czyli wyborców PiS pośród lokatorów i posługuje się względem tej grupy społecznej językiem agresywnym, wyjętym z jakiejś najgorszej libkowej propagandy w stylu Soku z buraka, czy innego kloacznego „humoru”. Więc taka osoba słusznie kiedyś nam zwróciła uwagę, że nie tolerujemy rozmaitych rzeczy i obrażania różnych ludzi, ale on czuje się poniżany, kiedy ktoś ciągle mówi per „pisior” czy inny „kaczor”. I faktycznie, to była prawda, ustaliliśmy, że na naszych spotkaniach nie ma obrażania ludzi ze względu na tego rodzaju kwestie. Przede wszystkim w ogóle nie poruszamy tematu, kto na co głosował, bo to jest jak dyskusja o religiach i wywołuje podobny poziom emocji, ale przede wszystkim trzeba dbać o przestrzeń szacunku w którym także osoba, która głosowała na prawicę, może się odnaleźć i nie być obrażaną, bo naiwnie jak się potem okazało, zaufała tej czy innej partii, która „obiecała skończyć z eksmisjami”.
Co nie znaczy, że ukrywam przed kimkolwiek co sądzę na temat polityki rządu Zjednoczonej Prawicy. Na tym polega właśnie traktowanie innego z szacunkiem, że nie traktuje się go jak dziecka i nie ukrywa się przed nim swoich poglądów, ale jednocześnie zostawia przestrzeń do rozmowy. To nigdy nie oznacza akceptacji polityki władzy, jeśli działa wbrew naszym interesom, czy sama wyklucza ludzi.
Czasem na spotkaniach pojawiają się też Ukraińcy. I oczywiście wśród niektórych osób pojawiały się antyukraińskie fobie, ale częsta obecność osób z Ukrainy, ciągle oszukiwanych przez polskich landlordów pokazała, że w sumie to my mamy jednak jakiś wspólny interes i te same osoby, które wcześniej wyrażały jakieś antyukraińskie fobie („prezydent miasta ponoć Ukraińcom rozdaje mieszkania komunalne i dlatego kolejka nie maleje”), potrafiły się przełamać i same doradzały tym osobom jak radzić sobie z „polskimi panami kamienicznikami”. Tak więc fobie da się rozmontować działając wspólnie i w atmosferze szacunku.
Szacunek to jest najważniejsza kwestia w takich działaniach i myślę że ten czy inny „pisior”, często sam niezamożny i wykluczony z „historii sukcesu III RP” szybciej by zrozumiał pewne kwestie dotyczące osób trans i ich wykluczenia, takie np. że nie można obrażać kogoś za to kim jest, czy się urodził niż część lewicy, ciągle przerażonej że jak się ujmą za jakąś mniejszością, to jednocześnie „oderwą się od ludu” (a w sumie się i tak odrywają).
Wszystko zależy od tego jak się rozmawia, na jakim gruncie. Przede wszystkim rozmowa musi być uczciwa, otwarta i w ramach ogólnej idei poszanowania godności innego człowieka. Inaczej będzie tylko ciągła wojna, agresja i niekończące się internetowe inby. Zresztą dlatego na lewicowym leftbooku mamy taki poziom toksyny, bo widocznie za mało ludzi działa poza banieczką, w terenie. Jak będą musieli konfrontować częściej swoje wyobrażenia z Innym, to może trochę spuszczą z tonu, bo bez szacunku dla wszelkiej inności, szacunku po prostu do człowieka, niechęć do traktowania go przedmiotowo, wyjście poza bezpieczną bańkę jest niemożliwe. A tym samym polityka lewicowa w ogóle jest niemożliwa.
Tak więc owszem, odmienne zdanie, opinie tak, wyrażanie swoich obaw – tak, ale nie na formie ataku na godność innej osoby, drwina, czy odbieranie doświadczenia jemu czy jej, bo nam się wydaje, że „jej/jego problemy to wydumane bzdury”. Zbyt często spotykałem się z tymi zarzutami o „wydumanie”, także w kwestiach socjalnych („przecież w Polsce mamy pracy w bród, więc bieda to wybór”).
Xavier Woliński