Gość w dom, Bóg w dom i inne bajki

To co się dzieje na granicy i to co się dzieje w politycznych głowach niektórych polityków to upadek człowieczeństwa.

Kilkudziesięciu uchodźców koczuje, jak pisałem wcześniej, na „ziemi niczyjej”. Prawica już grzeje temat pod wybory. Rozpuszczają „teorie”, jakby ci ludzie byli jakimś „elementem wojny hybrydowej” ze strony Białorusi. Człowiek uciekający przed represjami staje się więc znowu „elementem spisku” zapewne napisanym przez samego Putina. A więc to już nie uchodźcy, to są „zielone ludziki” w tej narracji.

Tymczasem pojawiają się nowe informacje od osób, które obecnie przebywają na granicy, że uchodźcy, którzy tam koczują wcześniej były już w Polsce, ale zostały „wyłapane” i wyrzucone na Białoruś.

Niemniej jednak, to jest najmniej istotne. Istotne jest, że są ludzie, którzy potrzebują pomocy i tej pomocy trzeba udzielić. Albo niech wyrzucą z domów te wszystkie „talerze dla niespodziewanego przybysza” i powiedzonka „gość w dom, Bóg w dom”, bo to jest jałowa paplanina bez związku z rzeczywistością.

Oczywiście oprócz dobrych ludzi, na granicy pojawiło się też czyste zło w postaci nacjonalistów, którzy tam nakręcać próbują histerię.

Jak to jest możliwe, że ludzie z kraju z którego mamy miliony emigrantów, którzy są już na wszystkich kontynentach świata i nie dlatego, że uciekali przed wojną i głodem, ale żeby sobie kupić lepszy samochód, zatrzaskują przed innymi drzwi?

Szkoda słów, szkoda mi do tego po raz kolejny wracać. PiS zaczyna kombinować przy Polskim Ładzie i wycofuje się z planów podatkowych, więc trzeba ludziom rzucić jakąś kość do szarpania. Będzie grzanie tematu na ostro. Spiski, paranoje, urojone zagrożenia będą pompowane ponownie.

I powtórzę po raz setny, żeby dać 500 plus nie trzeba jednocześnie wywoływać histerii nacjonalistycznej, homofobicznej czy żadnej innej. Nie trzeba, nie ma żadnego związku.

Chyba że to jest, jak to u prawicy bywa, środkiem do celu, a nie celem. Środkiem do zdobycia władzy, żeby ją zdobywszy móc szczuć na ludzi.

I to jest tragedia, że tak mikre, choć konieczne, posunięcia w kierunku świata pracy jakie na początku rządów wykonała ta ekipa zostanie w głowach ludzi zespawane z nagonkami i konserwatywnymi ideologicznie jazdami. To tylko ułatwia libkom ich obrzydzanie, a w dalszej perspektywie likwidację. Tak jak ułatwiają im likwidację i prywatyzację instytucji publicznych, bo tak je obrzydzają ludziom, że libki wjadą witani kwiatami.

Dramat.

Xavier Woliński