Język chrześcijańskiej miłości

Minister Gliński zapowiada w kontekście Afganistanu, że „obronią Polskę” przed uchodźcami. Na słowach się nie kończy. Państwo rozpoczęło także budowę ponad 150 km ogrodzenia z drutu kolczastego.

Grupa uchodźców z Afganistanu i Iraku uwięziona jest na „ziemi niczyjej pomiędzy Białorusią i Polską.

Fajnie było robić sobie, jak to ujął swego czasu jeden z polskich dowódców, „poligon dla polskiego wojska” w Afganistanie i Iraku. Ale mierzyć się z konsekwencjami już nie ma komu.

No i już się zaczyna „język miłości chrześcijańskiej”. Wiadomo jaki temat potencjalnie będzie grzany w przyszłych wyborach. Już wkrótce na okładkach prawicowych brukowców zobaczymy „strasznych ludzi” podobno chcących „zniszczyć naszą cywilizację”.

Może przypomnijmy ile krajów w ostatnich dziesiątkach lat bombardowały kraje chrześcijańskie. Ile cywilizacji obróciły w pył. Ile ludzkich istnień zabiły drony.

Ta cywilizacja nie ma prawa w tym kontekście robić z siebie strażnika moralności i pokoju. Popatrzcie na polityków tych krajów. To są strażnicy jakichkolwiek pozytywnych wartości? Ludzie, których da się kupić za stanowisko? Którzy sączą nienawiść w serca ludzi? Którzy prowadzą wojny tysiące kilometrów od swoich krajów?

I nie mówię tu o jednej konkretnej partii, ani nawet wyłącznie o jednym kraju. To wszystko oparte jest na przemocy, podboju w celu zdobycia surowców oraz degradacji człowieka i przyrody.

A to dopiero przygrywka. Co będzie się działo, jak bogate kraje doprowadzą do ekstremum swoje „wartości” wraz z narzuconą całemu światu rakowatą formą gospodarowania i kryzys klimatyczny doprowadzi do masowych eksodusów? Co będzie? Będą masowo mordować ludzi na granicach? Będą. Nie mam żadnych wątpliwości. Ale zawsze taki upadek człowieczeństwa odbija się też na stosunkach i wzroście brutalności w sytuacji wewnętrznej. Nie można przemocy wiecznie „eksportować”. Ona w końcu wraca do agresora.

Oglądam to z rosnącą rozpaczą i smutkiem. Jesteśmy rządzeni przez ludzi pozbawionych jakichkolwiek ludzkich uczuć. Gdyby zastąpić ich maszynami nie byłoby żadnej różnicy.

Xavier Woliński