Historia Żydów nie powinna być historią okupacji

Często piszę o wytwarzaniu przez media złudzeń. Ostatnio już moje urządzenie pomiarowe dosłownie się przegrzało.

W sprawie konfliktu tzw. izralesko-palestyńskiego spora część mediów przyjęła optykę państwa Izrael. Widz np. Faktów TVN ma taki oto obraz sytuacji, że z Gazy na izraelskie miasta poleciały rakiety i w związku z tym armia izraelska była zmuszona się bronić.

To mniej więcej tak, jakby zaczynać historię kampanii wrześniowej od bitwy nad Bzurą, i następnie podawać, że „siły niemieckie zostały zaatakowane przez Polaków i musiały się bronić”. No musiały, co miały robić… Przy czym porównanie nie jest do końca dostatecznie obrazowe, bo w Palestynie i Izraelu mamy konflikt nie dwóch armii, ale konflikt asymetryczny, w którym jedna strona jest zdecydowanie słabsza, a siła odwetu jest tak ogromna, że liczba ofiar, w tym dzieci, jest nieporównanie większa po stronie palestyńskiej.

Ktoś mi tu próbował zarzucić antysemityzm wcześniej, bo wyłamałem się z linii przedstawianej przez skrajnie prawicowy i nacjonalistyczny rząd Netanjahu przy którym Kaczyński to rozsądny mąż stanu. Ten rząd można porównać do koalicji Konfederacji z Solidarną Polską. I media liberalne nie mają żadnego problemu, żeby brać za dobrą monetę co opowiada ten człowiek. Po prawdzie zawsze miałem większy kontakt z kulturą żydowską zwłaszcza w wersji jiydysz/diaspora niż kulturą arabską. Ale jak powiedziała wczoraj Nina Michnik, aktywistka i Żydówka mieszkająca w Polsce – Historia Żydów nie powinna być historią okupacji. Tyle i aż tyle.

Ten konflikt jest przedstawiany bez żadnego kontekstu, bez wcześniejszej historii. I to nawet nie chodzi mi o całą skomplikowaną opowieść o Izraelu i Palestynie. Chodzi o to, co działo się w ciągu ostatniego miesiąca. O przemocy ze strony osadników wspieranych przez armię izraelską, wysiedleniach palestyńskich rodzin z terenów przyznanych Palestynie, o atakach izraelskich nacjonalistów na meczet Al Aksa w Jerozolimie, gdzie polała się krew Palestyńczyków itd.

Atak rakietowy to ostatnia odsłona konfliktu, a nie jego początek. I nie ma znaczenia, kto ma jaką opinię dotyczącą tej strategii rakietowej, chodzi o to, że to jest tylko fragment toczącego się konfliktu i pokazywanie tego jako jego początku jest po prostu propagandą a nie rzetelnym informowaniem opinii publicznej.

Niemal wszystkie media w Polsce obawiają się mówić zgodnie z faktami o czymkolwiek, bo większość dziennikarzy, a już na pewno redaktorów uważa, że ich właśni czytelnicy czy widzowie to są ludzie nie do końca inteligentni i sami sobie nie poradzą, żeby wyciągnąć wnioski. A jeszcze gorzej jakby zaczęli wyciągać wnioski samodzielnie.

Xavier Woliński