Igrzyska tyranów na górze trupów

„Nowoczesna piłka nożna”, zwłaszcza ta globalna, w ostatnich czasach zmieniła się w kolejny przejaw choroby, która toczy świat. Tą chorobą jest kapitalizm.

Wielkie, wypasione stadiony stały się współczesnymi piramidami, pomnikami stawianymi na chwałę władców tego świata, korporacji, tyranów na których mogą spotykać się ze swoimi poddanymi. W tym kontekście w ogóle nie dziwią mnie doniesienia o tysiącach pracowników-migrantów (innych w zasadzie w Katarze nie ma), którzy pracując w niewolniczych warunkach, którym odbierano paszporty, obciążonych długiem, który często więzi bardziej niż łańcuchy, ginęli tysiącami w czasie wznoszenia tych budowli. Konkretne przypadki opisują organizacje praw człowieka.

Globalne korporacje, które bardzo chętnie publikują też swoje tęczowe kolorki w czerwcu, teraz równie chętnie sponsorują wydarzenie w kraju w którym prawa osób LGBTQ+ są brutalnie łamane. Korporacje dostosowują się do panujących lokalnie warunków i nie są żadnymi rozsadnikami praw człowieka. Robią to, co im się opłaca. „Etyka w biznesie” to jest zwykłe bajanie.

Te nowoczesne piramidy budowane są na chwałę włodarzy także lokalnie. Kiedy rząd PO-PSL ogłosił „skok modernizacyjny” w postaci Euro 2012 i rozpoczął się cyrk z budową stadionów w Polsce, prowadziliśmy we Wrocławiu kampanię przeciwko budowie tej bezsensownej konstrukcji. Próbowaliśmy wyperswadować włodarzom, że dla miasta wydanie setek milionów złotych, z czego połowy w kredycie, na stadion będzie finansowo wykańczające przez lata.

Władze tłumaczyły nam oczywiście „jak dzieciom”, że „nie rozumiemy”, jaką wartością będzie nowy, wielki stadion w mieście. Argumenty były rozmaite. Po pierwsze, że stadion będzie zarabiał na siebie, będzie galeria handlowa przy nim zbudowana, która będzie częściowo go finansować, będą występować gwiazdy rozrywki itd. Stadion do dziś się sam nie finansuje, choć nie można tego oczywiście powiedzieć o zarządzie, który zarabia doskonale… Żadna galeria nie powstała, jest betonowa pustynia dookoła. W tym roku okazało się też, że po wyroku sądu do stadionu trzeba będzie dopłacić wykonawcy niemal 43 miliony złotych. Czyli jego budowa pochłonęła prawie miliard złotych.

Sukcesem miała być budowa stadionu sama w sobie. Ponoć turyści z całego świata mieli przyjeżdżać to cudo oglądać…

Nie tylko „lewaki” protestowały. Protestowała też frakcja lokalnych kibiców WKS pod hasłem „Against Modern Football”, co jest ogólnokibicowskim, międzynarodowym ruchem przeciwko zamienianiu „oddolnej” kultury piłkarskiej w korporacyjny, ugrzeczniony cyrk obwoźny. Uważali, że na potrzeby lokalnego klubu wystarczy remont stadionu, który już jest. W tym względzie całkowicie ten postulat popierałem.

Niestety przegraliśmy wszyscy. Stadion nadal stanowi obciążenie dla budżetu miasta, co powoduje, że obecnie, w czasach kryzysu ten koszt uderza rykoszetem jeszcze bardziej w zwykłych ludzi. Miasto teraz mówi, że „nie ma pieniędzy” na rozmaite podstawowe potrzeby mieszkańców i mieszkanek, do których zaspakajania jest zobowiązane. Wówczas pytamy: „Ale na stadion mieliście?”. Zwłaszcza, że w często to są ci sami ludzie, którzy 10 lat temu zapewniali, że stadion będzie sukcesem.

Dla włodarzy miasta, którzy lekką ręką podnoszą czynsze w TBS-ach, jednocześnie tego rodzaju forma rozrywka jest „oczkiem w głowie” i prędzej sprywatyzowaliby komunikację miejską niż dali ruszyć stadion, który jest dla gminy kamieniem u szyi obecnie.

Kibice chyba też przegrali, bo jakoś mimo budowy tego wypasionego monumentu pychy ludzkiej, klub Śląsk Wrocław wielkich sukcesów sportowych obecnie nie osiąga, a kibicowskie portale analizują dlaczego klub tak nisko upadł. Nic to w niczym nikomu nie pomogło.

Tak więc i globalnie i lokalnie skomercjalizowana, „nowoczesna” piłka nożna z jednej strony zabija oddolny aspekt tego sportu, a z drugiej staje się areną na której panowie tego świata mogą się pokazywać i lansować. Korporacje, politycy i tyrani. W budowlach wzniesionych na górach trupów i wśród nędzy ludzkiej.

Xavier Woliński