83 zabitych i ponad 160 rannych padło ofiarą zamachu dokonanego przez ISIS w Bagdadzie. W trakcie ramadanu, święta muzułmanów, gdzie w Iraku tego dnia tysiące wiernych jest na ulicach.
To nie pierwszy, ani ostatni taki zamach w kraju muzułmańskim. Najwięcej ofiar z rąk fanatyków islamskich ponieśli niezgadzający się z ISIS muzułmanie. Ogólnie stanowią oni, jak wykazują dane amerykańskiego National Intelligence National Counterterrorism Center, grubo ponad 80 procent ofiar.
Najwięcej ofiar śmiertelnych zamachów terrorystycznych było w Iraku, Afganistanie i Pakistanie, krajach muzułmańskich. Ofiar nie na poziomie jednostkowych przypadków, jak w Europie, gdzie znacznie większe prawdopodobieństwo jest, że umrzesz z zadławienia jedzeniem niż w zamachu, ale w tysiącach, a czasem i dziesiątkach tysięcy.
Źródło: Global Terrorism Database, University of Maryland
Czy media dają takie zamachy w krajach muzułmańskich jako najważniejsze informacje na czołówkach? Tytuły zaświeciły się na czerwono? Komentatorzy spierają się od rana do wieczora. Nie. Przecież zginęli jacyś biedacy w jakimś Iraku, kraju, który co prawda chrześcijanie zrujnowali w czasie wojny, ale przecież nieistotnym.
Gdyby w Paryżu czy Londynie zamordowali chrześcijan, to byłby news! Można by podkręcić histerię rasistowską, podbić sprzedaż i oglądalność, podnieść wyniki w sondażach wyborczych. A ta informacja? Tylko by skomplikowała obraz sytuacji, pokazała, że świat nie jest tak prosty, jak go prezentują zwolennicy tezy o “wojnie cywilizacji”. Więc jest “niepolityczna”, nieprzydatna, zbyt trudna do analizy.
A przecież to jest wojna wewnątrz cywilizacji. Pęknięcie pomiędzy fanatykami religijnymi a ludźmi, którzy ich nie popierają, albo wręcz się im sprzeciwiają zbrojnie (jak w Iraku, czy Syrii), dotyczy wszystkich współczesnych społeczeństw. Fanatyków, którzy najchętniej wymordowaliby nie tylko “niewiernych”, ale także “nie dość wiernych” nie brakuje też na zachodzie. Ci, którzy nie są dość “narodowi”, “patriotyczni”, nie dość “katoliccy”, albo “nieodpowiednio katoliccy” nie brak także i w Europie, także w Polsce.
Bezrozumny fanatyzm prowadzi naszą cywilizację do zguby. To on wywołuje z jednej strony fale uchodźców, a potem z drugiej nad tymi uchodźcami się znęca i oskarża o całe zło świata. Europie nie zagrażają uchodźcy. Nawet milion i dwa miliony rozpłyną się w Unii liczącej pół miliarda mieszkańców. Z tym sobie bogata Północ poradzi i powinna poradzić, bo to jej polityka do tych fal uchodźczych doprowadza. Z czym sobie nie poradzi, to rozkręcona histeria ludzi, którzy często na oczy w całym swoim życiu nie widzieli muzułmanina poza ekranem TV. Nie poradzi sobie z lękiem moczących się w nocy ze strachu przed “najeźdźcami” nacjonalistów i rasistów.
To oni rozszarpią kontynent ponownie na małe, żałosne, zwalczające się kraiki, szarpiące się o skrawki ziemi i o ochłapy z globalnego kapitalistycznego stołu. Te kraiki, te korytka narodowe, nie poradzą sobie same z potężnymi siłami globalnej gospodarki, z kryzysem ekologicznym, z katastrofami wywoływanymi przez wojny, często realizowane czy prowokowane przez samą tę “przestraszoną” bogatą Północ. Od USA do Rosji.
To strach doprowadzi nas do upadku. Strach małych ludzi, nierozumiejących świata, nierozumiejących przyczyn, a reagujących nieodpowiednio na skutki. Stosujących nieodpowiedni lek w zbyt dużych dawkach, który zamiast pomóc zabije pacjenta.
To niewiedza i strach są naszymi podstawowymi przeciwnikami. W każdym kraju, na całym globie szerzą się stereotypowe wyobrażenia, pseudonaukowe teoryjki, histerie podkręcane przez egocentrycznych polityków, którzy dla władzy zrobią wszystko, nawet pozbawią przyszłości własne dzieci. Musimy z nimi walczyć wszędzie, bez ustanku, jeśli nie chcemy przeżyć kolejnej globalnej wojny, która może być ostatnią wojną ludzkości. Nie dopuśćmy, żeby ignorancja doprowadziła do zagłady gatunku. Wcale nie jest nas tak mało. Głównym naszym problemem jest nasza własna bierność, czekanie z założonymi rękami na rozwój wypadków. Nie stać nas już na taki luksus.
Xavier Woliński