Partia Korwin odkryła po wczorajszej awarii Facebooka, że kapitalizm tworzy monopole i oligopole, ale żeby ukryć ten fakt, twierdzi, że w takim razie to jest „komunizm”, bo ten serwis zdobył dominującą pozycję wśród społecznościówek. I to mimo że państwo nijak nie zmuszało do korzystania z tej akurat formy komunikacji. „Ludzie wybrali towar”, czyż nie? Tak jak wybierają coca-colę albo pepsi, tak wybierają Fejsa albo Twittera. Żadnej decyzji państwowego biurokraty zaganiającego kijem tutaj nie widać.
W XXI wieku nie wiedzieć, że gra rynkowa polega na tym, że ktoś w końcu może ją wygrać, a następnie kontrolować dany rynek (np. wykupując potencjalną konkurencję, jak Facebook zrobił z Instagramem)…
Odkrywają też, że państwo w kapitalizmie odgrywa niebagatelną rolę. Ano tak, od samego początku chroni własność, a im własność bardziej skoncentrowana tym ma większy wpływ na legislację. Im większa własność, tym zwykle jest bardziej chroniona przez państwo. Tak działa kapitalizm od czasów Wschodnioindyjskiej Kompanii Handlowej. To państwo zawsze ustala ramy tej gry, podstawowe definicje (tak, zwłaszcza definiuje pojęcie własności prywatnej).
Gdziekolwiek próbowano zrobić „wolny rynek kapitalistyczny”, tam z czasem pojawiały się zawsze monopole. To jest nieuniknione zjawisko. Czasem pod wpływem nacisków klasy średniej, przestraszonej konkurencją ze strony tych, którzy zdominowali rynek przed nimi utrudniając im wejście do gry, dochodziło do rozbijania monopoli przez państwo. Ale nie ma tu żadnych „naturalnych”, „niewidzialnych” procesów, które by przed monopolizacją chroniły. Tak jak w grze o nazwie „Monopol”. Wszyscy startują teoretycznie z tej samej pozycji, ale ostatecznie nic nie chroni przed wygraną jednego gracza, który w końcu dominuje na planszy.
Fanatyczni zwolennicy kapitalizmu tkwić mogą w tym wyobrażeniu wiecznie, bo jak to z ideałami bywa, istnieją w najdoskonalszej, nienaruszalnej, niepoddającej się krytyce formie – w ich własnych głowach.
Dlatego dyskusja z tymi osobami jest tak trudna, bo są całkowicie izolowani od faktów. Taka postawa parareligijna. A ja specjalnie z osobami głęboko wierzącymi dyskutować nie lubię, bo to jest pozbawione sensu. Wiara jest nieweryfikowalna przez praktykę.
Xavier Woliński