Katastrofa nadchodzi, bogaci się bawią

branch in sand as climate change warning Photo by Ron Lach on Pexels.com

Nie lubię was straszyć, ale… Prawie 80% spośród setek przepytanych przez Guardiana klimatologów biorących udział w analizach IPCC przewiduje co najmniej 2,5°C globalnego ocieplenia, podczas gdy prawie połowa przewiduje co najmniej 3°C. Tylko 6% uważa, że uzgodniony na szczeblu międzynarodowym limit 1,5°C zostanie „obroniony”.

Obraz przyszłości związany z takim wzrostem globalnej temperatury obejmuje klęski głodu, konflikty i masową migrację, napędzane przez fale upałów, pożary, powodzie i burze o intensywności i częstotliwości daleko wykraczających poza te, które już miały miejsce.

„Spodziewam się na wpół dystopijnej przyszłości, a dla ludzi z globalnego Południa będzie to oznaczać ból i cierpienie” – powiedział Guardianowi południowoafrykański naukowiec. „Dotychczasowa reakcja świata jest skandaliczna – żyjemy w epoce głupców”.

Brak woli politycznej i wpływy korporacyjnych interesów, takich jak przemysł paliw kopalnych, są wskazywane przez naukowców jako główne przyczyny niepowodzenia świata w walce z kryzysem klimatycznym.

„Duża różnica [w przypadku ostatniego raportu IPCC] polegała na tym, że wszyscy naukowcy, z którymi pracowałem, byli niesamowicie sfrustrowani. Wszyscy byli u kresu sił, pytając: co, do kurwy nędzy, musimy zrobić, by dotrzeć do ludzi z informacją, jak naprawdę jest źle?”, mówi Camille Parmesan z francuskiego Centre national de la recherche scientifique.

„Poświęciłam swoje życie badawcze nauce o klimacie i nic to nie zmieniło” – konkluduje.

I tak dalej i tak dalej. Mnóstwo podobnych do siebie relacji. Wszystko w zasadzie w skoncentrowanej formie wyjaśnia zdanie: „Kapitalizm dobrze nas wytrenował”.

To jest jeden z korzeni problemu, moim zdaniem. Niechęć do przyznania, że głównym zawalidrogą jest system gospodarczo-polityczny, który wszelkie próby zapobieżenia katastrofie umieszcza poza „rozsądną debatą polityczną”.

Eksperymentują ciągle, a to z całkowitym wyparciem, a to z koncepcjami w rodzaju: ok, jest problem, ale rozwiązaniem jest jeszcze więcej kapitalizmu, jeszcze więcej wzrostu, jeszcze więcej konsumpcji i produkcji. Z prostej przyczyny, kapitalizm nie przetrwa bez wzrostu, więc będą obchodzić dookoła problem, zamiast zauważyć, co jest jego sednem. W tym ostatnim nie różni się od siebie znacznie „zdroworozsądkowa” prawica od „zdroworozsądkowej” lewicy.

Niemal wszyscy naukowcy mówią, że w zasadzie skończył się czas. Trzeba by gwałtownie i szybko ściąć emisję. Nie za pięć lat, nie za dziesięć. Teraz. Oczywiście to jest niemożliwe z powodu wewnętrznej logiki funkcjonowania systemu, w jakim żyjemy.

Bogaci kombinują jak przerzucić cały koszt na biednych. I to w wymiarze lokalnym, jak i globalnym. Biedne kraje dosłownie toną (jak niektóre wyspy na Pacyfiku), a bogate dalej zachowują się, jakby nic się nie działo. Biedni, widząc to rozpasanie, też chcą dołączyć do bogatych, bo dlaczego nie?

Rozmaite kombinacje, żeby rozwiązać to w ramach logiki rynkowej, zawiodły. W logice rynkowej zawsze bogacze wysysają biednych, a potem wszystkich nas zmiecie z planszy.

Lata temu wiele osób śmiało się z „prowokacyjnego” nagłówka Forbesa, który wieszczył, że kapitalizm nas zagłodzi w tym stuleciu. Im bardziej brniemy w XXI wiek, tym mniej wydaje mi się to „śmieszne”.

Xavier Woliński