Państwowy wyzysk

person in welding mask while welding a metal bar Photo by Pixabay on Pexels.com

Jak wyzyskuje państwo? Przez pośredników oczywiście. Przypadek Orlenu.

– Z zawodu jestem kierowcą i mechanikiem. Od dziesięciu lat wyjeżdżam za granicę. Pracowałem w Dubaju, Omanie, Arabii Saudyjskiej, od kilku lat w Polsce. Takich warunków jak w Płocku nie widziałem nigdzie. Te mieszkania nie nadawały się dla ludzi – opowiada Wyborczej robotnik z Indii zatrudniony przy budowie kompleksu Olefiny III.

– Mieliśmy specjalne ubrania ochronne, ale maska nie działała dobrze. Wdychałem chemikalia, po paru dniach dostałem ataku silnego kaszlu – mówi robotnik. Chorować mu nie wolno, bo za każdy dzień choroby musi… płacić 30 zł „kary”.

Robotnicy gnieżdżą się w wynajętych domach. Mieszkają po 6-9 osób w pokojach. W sumie po 70 w domu, który ma jedną kuchnię i dwa prysznice. Mogą też mieszkać w obozie przy zakładzie, ale tam obowiązuje totalna kontrola, „godzina policyjna” po 22 (policja ma przy obozie stały posterunek, ma oczywiście kontrolować pracowników, a nie zwracać uwagę na łamania prawa przez zatrudniających).

Robotnicy z różnych krajów, głównie Indii i Filipin, czekali trzy miesiące na umowę o pracę i pensje, a kiedy zorganizowali strajk, zostali potraktowani brutalnie przez swojego koreańskiego szefa.

Koreańskiego, bo Orlen, zgodnie z tradycją państwa polskiego, zbudował całą piramidę podwykonawców, w tym firm koreańskich. Na samym dole tej piramidy są agencje pracy, często firmy-krzak bez siedziby, tylko z wirtualnymi adresami. Znamy to, chociażby z czasu intensywnej budowy autostrad.

Ile razy się z sytuacją wyzysku w firmach państwowych spotkałem, nie zliczę. To one były awangardą w zatrudnianiu na śmieciówkach. Dotyczy to każdego szczebla od centrali po samorządy. Od sprzątających kamienice komunalne po listonoszy z Poczty.

Każdy dobrobyt w kapitalizmie jest zbudowany na wyzysku tych, którzy są najniżej w hierarchii. Zarówno lokalnej siły roboczej, a jak jej zabraknie, także tej „zagranicznej”. Polska idzie zaś śladem krajów Zachodu, albo choćby wspomnianej wyżej Arabii Saudyjskiej, które w ten sam sposób budowały swój dobrobyt. Na migrantach z prowincji i na migrantach z zagranicy.

Do tego celowo podlewa się wszystko nacjonalistycznym sosem, żeby cały czas migrujących pracowników utrzymywać na dole hierarchii. Żeby służyli jako straszak dla lokalnych pracowników. A jednocześnie dzięki utrzymywaniu ich statusu jako tymczasowego i półlegalnego, trzymać w garści migrantów.

To wszystko jest ze sobą powiązane. Pamiętam sytuację ze swojej działalności związkowej, kiedy naczelnik jednego z urzędów, Polak i oczywiście wielki patriota, chciał spacyfikować protestujących listonoszy, zatrudnił osoby z Ukrainy. A następnie szczuł jednych na drugich. Co zrobiliśmy? Oczywiście wciągnęliśmy osoby z Ukrainy do organizacji i cały misterny plan szachowania jednych drugimi runął.

Ale niestety ten mechanizm działa sprawnie na poziomie państwa. Państwo zatrudnia migrantów i jednocześnie rozpętuje za pośrednictwem swoich opłacanych szczekaczek histerię antyimgirancką. Dla polityków to sytuacja win-win. Trzyma siłę roboczą w ryzach, która buduje wielkie projekty infrastrukturalne za pół darmo, i jednocześnie zdobywa punkciki w wyborach zarówno na tej budowie, jak i histerii rasistowskiej.

Tak to działa nie tylko w Polsce. Kapitalizm potrzebuje karmić się życiem siły roboczej zawsze i wszędzie. Nie ma dobrobytu w tym systemie bez ofiar.

Xavier Woliński

Tekst śledczy na temat sytuacji na budowie Orlenu w Dużym Formacie: Wyzysk cudzoziemskich pracowników na budowie Orlenu za 25 mld zł