Kolumbia stanęła w ogniu walk społecznych, a w Polsce, mam wrażenie, tylko nieliczni o tym słyszeli. A jeszcze mniej osób zawraca sobie tym głowę. Tymczasem mieszkańcy i mieszkanki tego kraju są mordowani przez prawicowy rząd, przy bierności świata.
W ciągu ostatniej fali protestów, trwających od strajku, który miał miejsce 28 kwietnia tego roku, zginęło już 37 protestujących, według organizacji Temblores. Nie ma dnia, żeby w całym kraju nie wybuchały starcia.
Iskrą dla wybuchu tej fazy protestów było podniesienie podatków przez prawicowego prezydenta Ivána Duque oraz rząd partii Centro Democrático („demokratyczne centrum” w Polsce brzmi równie podejrzanie i tak jak tutaj, tam też ukrywa grubszą prawicę). Podatki w celu świętego dla neoliberałów „równoważenia budżetu”, podniesiono w taki sposób, żeby uderzyły głównie w niezamożnych i średniozamożnych. W świetle kompletnie nieradzącego sobie z kryzysem zdrowotnym państwa, wywołało to furię zwykłych ludzi.
Ponad 21 milionów Kolumbijczyków nie ma wystarczających dochodów, aby zaspokoić swoje podstawowe potrzeby. Poziom nierówności gwałtownie rośnie, zwłaszcza od 2017 roku, czyli momentu w którym przeprowadzono „reformę podatków”. Polegała ona na cięciach w podatkach dla biznesu (który spadł z 40% do 33% w 2019 roku) w połączeniu z podnoszeniem podatku VAT, co uderza w biedniejsze warstwy społeczne. Prowadzi to do, znanego także w Polsce, regresywnego opodatkowania. Towarzyszy temu kartelizacja i oligopolizacja gospodarki, wbrew twierdzeniom, że niskie podatki dla biznesu prowadzą do rozwoju tzw. „wolnego rynku” i wzmocnienia konkurencji. To ideologiczne założenie nie sprawdza się w rzeczywistości.
Przestraszony i zaskoczony skalą protestów prezydent odwołał podwyżkę, ale protestujący obserwując ruchy rządzących, widzą, że jedynie chodzi o „przepakowanie w inny papierek” i przepchnięcie jej w inaczej brzmiącej formie. Nie chodzi jednak wyłącznie o tę podwyżkę. Idzie o wojnę, którą państwo cały czas toczy ze zwykłymi ludźmi w tym kraju. Od podpisania zakończenia wojny domowej z partyzantką, rząd tak naprawdę wcale nie złożył broni. Zamiast z partyzantami, walczy teraz z aktywistami i aktywistkami społecznymi, w tym zwłaszcza związkowcami. Tylko w 2020 roku siły bezpieczeństwa zamordowały 86 aktywistów.
Niestety, rząd radykalnej prawicy ma wsparcie największych potęg światowych, z USA na czele, dlatego informacje o tym, co się dzieje w Kolumbii, poczytać możecie dopiero po zagłębieniu się w czeluście Internetu. Aktywiści błagają o pomoc świat, a ten milczy, ponieważ główne media kontrolowane są w całości niemal przez takie czy inne grupy interesów, więc celowo wydobywa się na wierzch tylko takie informacje, które służą celom możnych tego świata.
Xavier Woliński