Lewicowcy, ale…

Foto: wolnelewo.pl

Mam poglądy lewicowe, ALE… twoje poglądy lewicowe są za mało prawicowe, więc cofam lajka, a najlepiej jakbyś przestał w ogóle pisać, bo to, o czym piszesz mi się nie podoba.

Nie zliczę już ile razy spotkałem się z takim postulatem i pewnie w kierunku wielu z was tego rodzaju apele się również pojawiały.

Najczęściej takie osoby nie mają jakoś szczególnie lewicowych poglądów, względnie ich lewicowość jest dość specyficzna i ogranicza się do jednego obszaru, czy nawet konkretnego postulatu.

Ale najzabawniejsze jest domaganie się zaprzestania pisania, tak jakby zaprzestanie czytania nie wystarczało. Sam fakt, że ktoś gdzieś taki jak ja istnieje i coś ośmiela się głosić, jest już tak nieznośnym zjawiskiem (nawet kiedy sama dana osoba nie patrzy, nie czyta, nie popiera), że najlepiej jakby zniknął.

W świecie manipulowanych i sfanatyzowanych przez polityków ludzi, głębokiej wiary w liderów, wodzów, przewodników stada, niemal religijnego uwielbienia dla tej czy innej partii, nie może być dla takich osób miejsca. Jestem ateistą w krainie głęboko wierzących, a już samo istnienie ateisty stanowi zagrożenie dla wiary, jej powszechności i oczywistości.

Ale takie widzę nasze zadanie, samym swoim istnieniem zapewniać, że inne spojrzenie na politykę jest możliwe.

Ktoś napisał, że przestaje mnie czytać, bo za dużo w moich tekstach gniewu i ironii. „Pretensji do świata i ludzi”. Tak, to co napędza mnie do działania, w tym także pisania, jest gniew na to jaki nam „ludzie” ukształtowali system polityczny i gospodarczy. Jaką nam „ludzie” szykują przyszłość, pełną przemocy, lęku, wojen i biedy z powodu absurdalnego systemu, który prowadzi nasz gatunek na skraj zagłady.

Tak gniewam się, kiedy widzę, jak „ludzie” wyrzucają człowieka z legalnie zajmowanego mieszkania, który potem trafia do przytułku i umiera. Tak, gniewam się, kiedy widzę osoby prześladowane z powodu tego kim „ośmielają się” być. Tak, gniewam się, kiedy jakiś „człowiek” miesiącami nie wypłaca pensji. Tak, gniewam się kiedy „ludzie” organizują nagonki na niewinne osoby, kiedy odbierają im godność, odbierają im wolność, odbierają im kontrolę nad swoim ciałem. Tak, gniewam się, że w świecie ostentacyjnego bogactwa istnieje w ogóle bieda.

Ci „ludzie” jednak to nie jest jednak „ludzkość”, jacyś nieokreśleni „wszyscy ludzie”. To są ludzie władzy, bogaci, którzy kontrolują przepływy kapitału, kontrolują jak zużywane są nasze zasoby, którzy szczują jednych biedaków przeciwko innym biedakom, żeby móc łatwiej rządzić. To jest także gniew na polityków, którzy robią ludziom wodę z mózgu i budują wokół siebie kult jednostki.

Nie ma szans, żebym na to przestał się gniewać, więc tego rodzaju apele, żebym się uspokoił, bo „teraz już nie czas na emocje”, bo akurat czyjaś ulubiona partia wygrała, są pozbawione sensu. Szkoda czasu.

Sporo osób, z których zdaniem o wiele bardziej się liczę niż jakichś „lewicowców, ale” z internetu, ceni mnie właśnie za ten gniew. Nie za samo jego pielęgnowanie, ale za to, że umiem go przekształcić w działanie. Nie potrzeba mi innych recenzentów, niż lokatorki z zagrzybionych mieszkań, które wychodzą po naszym spotkaniu zagrzane do walki o swoje prawa. Prawa człowieka do godnego życia.

One nie chcą, żebym przestał wyrażać gniew, więc nie przestanę.

Xavier Woliński