Powstanie narodowe na Jagodnie

Źródło: https://fb.com/profile.php?id=100063679297828

Umiłowany Demokratyczny Przywódca nawiedził wczoraj wrocławskie Jagodno, a w zasadzie Wojszyce, bo na Jagodnie nie ma sali, która by pomieściła jego wielką osobę.

Przybył spóźniony, bo oczywiście utknął w korku, by ogłosić wielkie zwycięstwo „godności”, „zwycięskie powstanie narodowe”, „drugi Sierpień ’80”, ponieważ ludzie stali do trzeciej w nocy, aby łaskawie móc wrzucić kartkę do urny.

To jest w ogóle niesamowite, jak z klapy organizacyjnej można zrobić libkowe święto. Niczym „święto pieszego pasażera” z Misia.

Ludzie zamiast iść na ratusz, bo stali godzinami przez nieogarnięcie prostej czynności wkładania kartek do pudełek przez lokalne libkowe władze, przyszli posłuchać jak im libkowy przywódca nawija makaron na uszy i obiecuje, że razem z prezydentem Wrocławia zlikwidują korki…

Jagodno we Wrocławiu od dawna jest symbolem obecnej patologicznej sytuacji mieszkaniowej. Osiedle powstałe w polu na peryferiach miasta, z niedostateczną infrastrukturą, wiecznymi obietnicami, że będzie tramwaj, będzie park, a może nawet las, choć od lat jest pustka, to jest symbol dzisiejszej Polski deweloperskiej. Tandetnego budownictwa w szczerym polu bez infrastruktury. Bez myśli urbanistycznej.

Od razu chcę podkreślić, to nie jest wina tych ludzi, którzy są zmuszeni kupić lub wynająć tam mieszkania, bo nie stać ich na nic w centrum. To jest efekt tej wspaniałej rynkowej gospodarki mieszkaniowej. To jest efekt nie tylko rządów przez ostatnie 8 lat bankierów i landlordów z PiS, ale poprzednich dekad za które odpowiadają wszystkie partie po kolei. Nie poradzili sobie z najbardziej podstawową kwestią, jaką jest dach nad głową dla każdego i każdej. Więc jak mają sobie poradzić z czymkolwiek innym?

Tusk dalej pompował wyobrażenia ludziom, jak to teraz wezmą się do roboty, kiedy tylko Duda im pozwoli. Sądzę, że w końcu to się obróci przeciwko nim, bo niechybnie w ślad tak rozbudzonych oczekiwań, przyjdzie potężne rozczarowanie. Dlatego ten wybitny spryciarz już się ustawia w odpowiednim punkcie arbitra pomiędzy Trzecią Drogą i Lewicą. Będzie opowiadał, że PO chciała dobrze, ale te dwie partie się nie umiały dogadać w kwestii np. aborcji. Czyli znowu będzie tak, że „dwie skrajności” walczą, a w „rozsądnym” środku pozycjonuje się Tusk i PO, która zdecyduje, co będzie „nowym kompromisem”.

Oglądałem tych ludzi na sali, patrzących z uwielbieniem na wodza i zastanawiałem się, jaki jest sens chodzenia na takie eventy, żeby dać sobie opowiadać bajki? A potem się rozczarować, że rzeczywistość to jednak rzeczywistość. Ludzie od dziesiątków lat praktykujący pompowanie wyborcom wyobrażeń nie są żadnym źródłem wiedzy, ani nawet ciekawych opowieści.

Może zamiast robić szoł, wreszcie z obecnym tam prezydentem Wrocławia zapewnili ludzi, że już więcej taka wtopa organizacyjna nie będzie miała miejsca? Od tygodni „święto na Jagodnie” jest tutaj w libkowych mediach lansowane, jako niezwykłe wydarzenie. W Wyborczej dali wywiad z jakąś kobietą, która normalnie głosowała w Wałbrzychu, ale powiedziała, że żałuje, że nie głosowała na Jagodnie, bo musiało być super.

To wszystko jest tak dęte, tak propagandowo napompowane, że aż żenujące. Ale niektórzy widocznie wolą, jak jest atmosfera „pospolitego ruszenia”, „powstania” i kolejna „świąteczna orkiestra” niż sprawnie funkcjonujące instytucje. No, więc obawiam się dokładnie to dostaną.

Xavier Woliński