W Łodzi radni POPiS-u „zdekomunizowali” Ludwika Waryńskiego, jako patrona jednej ze szkół. Najwyraźniej niewybaczalną przewiną tego człowieka było to, że walczył o sprawę wyzwolenia robotników.
Już raz był zesłany na zapomnienie i katorgę. Przez carat. Zmarł na gruźlicę w rosyjskiej twierdzy w 1889 roku w wieku zaledwie 33 lat. Wisienką na torcie jest to, że za „dekomunizacją” robotniczego bohatera zagłosował radny Nowej Lewicy, a drugi wstrzymał się od głosu.
Jedną z propozycji nowego patrona byli „Fabrykanci łódzcy”…
Niemniej jednak widać na przykładzie Łodzi czy Wrocławia, że współpraca POPiS kwitnie w kwestii walki z wrażymi względem prawicy ideologiami i postaciami. Nawet jeśli umarli dziesiątki lat przed powstaniem ZSRR. Za to, jak pisałem w innym tekście, wspólnie stawiają pomnik wyklętym w centrum Wrocławia za trzy miliony. Przywrócić ukradzionego pracownikom placu 1 Maja też nie mają zamiaru.
W sprawie Waryńskiego ciekawe jest uzasadnienie IPN: „„Istnieje poważna wątpliwość, czy poglądy prezentowane przez Ludwika Waryńskiego odpowiadają wartościom współczesnego społeczeństwa obywatelskiego oraz potrzebie przekazywania uczniom postaw patriotycznych”.
Tak jest! Nie wiadomo, czy sprawa walki o prawa pracownicze, o wyzwolenie z wyzysku i zakończenia procederu gnębienia robotników, co akurat w Łodzi było stosowane na masową skalę, „odpowiada wartościom współczesnego społeczeństwa”. Ponieważ we współczesnym społeczeństwie polskim wydarto pracownikom najemnym wszystko. Historię, zniszczono ruch związkowy wiążąc go z partyjniactwem i układami we władzach, a nawet język, którym można by opisać sytuację pracowników.
W dodatku jego organizacja domagała się tak skandalicznych rzeczy, jak „wybieralność wszystkich urzędników”. Tego sobie nie można wyobrazić we „współczesnym społeczeństwie”. To trzeba szybko wykasować, zakopać, zapomnieć, żeby czasem ktoś się nie dowiedział, że takie „zbrodnicze ideologie” były promowane.
I nie, tu nie chodzi o samego Waryńskiego i jakąś szkołę. To jest raczej symbol tego, że prawica wszelkich odcieni, chce zniszczyć lewicę jako taką. Nie jakieś „zbrodnicze organizacje”, ale wytarta ma być z głów ludzi na zawsze taka idea, że można się zorganizować bardziej demokratycznie i w miejscu pracy i poza nim. Że człowiek nie musi spijać soków życiowych z innego człowieka.
Takie rzeczy są „zbrodnicze”, bo zagrażają status quo. Rządom kacyków partyjnych, biurokratom, kapitalistom, rentierom i całej tej narośli, która nas dusi, oszukuje i zwyczajnie robi na nas kasę. Dlatego tacy, jak Waryński, tacy jak my dzisiaj, musimy być zmarginalizowani i zapomniani, a najlepiej zamknięci znowu w jakiejś twierdzy, jak pan car powiedział.
Xavier Woliński