Dojścia i furtki w murze

PiS wykombinował, że rozpęta awanturę o film Zielona Granica, bo chce przykryć aferę wizową, PO zaś traktuje ten film jako ewentualne wytłumaczenie dlaczego przegrali, tak jak wcześniej niektórzy z nich próbowali sugerować, że PiS wygrał przez film Kler.

Oczywiście ludzie zakopani po szyję w partyjnych rozgrywkach nie biorą pod uwagę, że ktoś nakręcił film, bo tak uważał za stosowne. Holland nakręciła też już kiedyś film „szkalujący polskich funkcjonariuszy”. Nazywał się Zabić księdza o zamordowaniu Jerzego Popiełuszki przez bezpiekę. Holland wtedy wynoszona była pod niebiosa, a film puszczany w kościołach.

Każdy polityczny kombinator próbuje więc tutaj grać swoją grę i tworzyć swoje wyobrażenia. Rozpowszechniane takich sugestii, że ten film pomoże partii rządzącej jest też na rękę POPiS-owi generalnie dlatego, że obie partie mają mniej więcej podobny stosunek do tego, co dzieje się na granicy z Białorusią, obie uważają, że to nie oszukani ludzie, ale „hordy barbarzyńców” i po zmianie władzy nic tu się nie zmieni. I chodzi o to, żeby zniechęcić innych twórców do ruszania tego tematu.

Jednak prawda jest taka, że tak jak to było w przypadku innych „sensacyjnych” filmów, które miały pomóc lub zaszkodzić Partii, wrzawa minie po paru dniach i nie będzie to miało żadnego istotnego przełożenia na wybory. O ile oczywiście nie wydarzy się nic spektakularnego, w rodzaju fizycznego ataku na kogoś z obsady lub twórców filmu, bo przy tym poziomie emocji różne chaotyczne rzeczy mogą się zdarzyć. Wówczas to PiS dostanie po głowie tak, jak jeszcze nigdy nie dostał, więc bawi się zapałkami.

Natomiast afera wizowa rozwija się swoim torem i tutaj mogą wypływać do końca kampanii rozmaite informacje. Wiadomość z dzisiaj:

„Migranci z Bliskiego Wschodu mogli nabyć w Mińsku wizy pracownicze do Polski za 5 tys. dolarów – ustaliła Gazeta.pl. – Przed wojną był to koszt 3,5 tys. dolarów – mówi w rozmowie z nami Małgorzata Rycharska, aktywistka, która działa na rzecz migrantów w Białorusi. Poseł Michał Szczerba dodaje, że wizy oferowała m.in. firma, zarejestrowana w Moskwie, która mimo wybuchu wojny w Ukrainie do końca 2022 roku współpracowała z polskim rządem”.

Cały ten mur służy tylko podbijaniu ceny za wizy i przemyt. Na pewno nie chroni w taki sposób, jak się niektórym wydaje, bo jest „dziurawy” (czy celowo, czy nie, to jest do zbadania) i jakoś ciągle ludzie się przez niego przedostają i to nie pojedyncze przypadki. Nie zapewnia w żaden istotny sposób bezpieczeństwa. O czym zresztą rząd doskonale wie, bo gdyby tak było to by nie otworzył w niekontrolowany sposób granicy z Ukrainą, gdzie szedł kto chciał i jak chciał.

Mur ma stworzyć także zasłonę dymną, że tu się ostro walczy z migracją. Jednocześnie prawdziwe biznesy się robi tworząc rozmaite furtki i wyjątki. Tak, żeby zarabiali ci, którzy mają odpowiednie „dojścia”. Tak tu wszystko wygląda od niepamiętnych czasów. Trzeba mieć „dojścia”. W tym systemie cały czas ktoś próbuje coś dorobić sobie na boku. Tylko jedni dorabiają sobie dwieście złotych, a inni dwa miliony.

A dla gawiedzi będą baśnie w telewizji i internecie opowiadane, jak to rząd dba o bezpieczeństwo, a opozycja też będzie dbała, tylko ten mur podwyższy. Ponieważ w taką politykę paranoi, murów, zasieków i łapówek osuwa się cała Unia. A umierać będą oczywiście najsłabsi, ci bez „dojść” i pieniędzy.

Xavier Woliński