Wzięli się za łby

W sprawie wojny handlowej polsko-ukraińskiej, która się rozkręca. To jest tak: jak masz po jednej stronie miedzy nacjonalistów i po drugiej stronie nacjonalistów, to co innego może z tego wyniknąć, jak nie to, że się wezmą w końcu za łby jak Kargul z Pawlakiem?

Wiele miesięcy temu pisałem, że jest problem i da się go rozwiązać, ale trzeba woli i ogarnięcia tematu, żeby zboże płynęło odpowiednio wartkim strumieniem tam gdzie powinno, czyli do biednych krajów. Ale cały czas trwały jakieś przepychanki. Najpierw rząd nie potrafił ogarnąć tranzytu i zboże gdzieś zaczęło się tu „rozchodzić” na boki i może nie przypadkowo, bo ktoś na tym zarobił.

A jak już zaczęli powoli ogarniać, to się zrobiło za późno i kampania wyborcza nadeszła. Jakiś miesiąc czy dwa temu PiS-owi wyszło z badań, że elektorat uważa, że rząd jest „zbyt miękki” dla Ukrainy i część zaczęła odpływać do Konfederacji. No to teraz postanowili grać rolę twardziela.

Po drugiej stronie też mamy kolesi, którzy nie potrafią przyznać się do żadnego, najmniejszego błędu („nie, to nie nasza rakieta spadła!”), nawet jeśli im to szkodzi. W dodatku afery korupcyjne pokazują wyraźnie, że dla niektórych wciąż tam najważniejsze jest dojenie ludzi i interesiki, a nie zwycięstwo w wojnie. Oligarchowie nadal mieszają w kociołku i dla nich opchnięcie towaru stoi ponad relacjami z sąsiadami.

A więc jak zwykle, kapitalistyczne liczykrupy i nacjonaliści rozwalą dobre relacje, które zaczęły się tu odtwarzać pomiędzy ludźmi. Jedyna nadzieja, że jak wybory już miną, to otrzeźwienie wróci.

Na marginesie też tutaj często drwiono ze mnie, kiedy podkreślałem, ze rola stosunków niemiecko-ukraińskich jest niedoceniana, a u nas wszyscy powtarzali jednostronną i łechtającą nasze ego wersję o „zdradzie Niemiec”. Kiedy pisałem, że gdyby nie Niemcy, to Ukraina nawet obietnicy Abramsów by nie dostała (ciągle ich nie ma na froncie), to było oburzenie. I teraz zdziwienie, że Ukraina jednak jest blisko Niemiec. Jakby ludzie nie patrzyli przez swoje ideologiczne okulary, to by możliwość takiej opcji zauważyli wcześniej.

To nie znaczy, że relacje polsko-ukraińskie muszą być zaprzepaszczone. Nie muszą, ale na razie widocznie politycznie bardziej się opłaca wojenka. Kto się z tego cieszy najbardziej, wiadomo. Zacharowa, rzeczniczka Kremla, wyraziła to wprost, że są zadowoleni.

Xavier Woliński