Parodia demokracji

Rydwan państwa, Almanach du Père Peinard, 1897. (Source: Bibliothèque nationale de France)

41,8 proc. badanych oceniło wszystkie koalicje rządzące Polską w XXI wieku negatywnie – wynika z sondażu opublikowanego w Rzeczpospolitej. No, więc jednak pod tym względem moje poglądy nie są aż tak niszowe, jakby niektórym fanom tych czy innych partii mogłoby się wydawać…

Wielu politykom wydaje się, że sam fakt głosowania na nich w wyborach automatycznie oznacza poparcie dla ich wszelkich działań, albo wręcz uwielbienie dla ich osoby. Setki klakierów w mediach społecznościowych i nadmierna ekspozycja w mediach tradycyjnych jeszcze bardziej utrwalają takie przekonania i pozwalają bez końca, codziennie pompować ego danego polityka.

Tymczasem, jak wynika z licznych badań (np. z raportu SW Reaserch opublikowanego w maju zeszłego roku) politycy szorują po dnie szacunku, jeśli chodzi o wykonywane profesje. Na samym dole mamy radnych, ministrów i posłów. Niżej nawet od mało popularnych ostatnio księży i ścigają się z jutuberami w wyścigu w tej kategorii.

Po prawdzie to wyczucie „uczuć ludu” pozwala mi najczęściej przełamać pierwsze lody w kontaktach bezpośrednich. Nic tak nie łączy jak wspólne hejtowanie polityków. A potem to już z górki.

W tym leży zresztą jedna z różnic pomiędzy „realem” a internetem. Tutaj fanbojstwa rozmaitych partii i polityków jest od groma. Wydaje się więc, jakby większość ludzi w tym kraju żyła w uwielbieniu dla nich. Ileż to razy musiałem ścierać się tu w komentarzach z fanami i fankami takiego czy innego zbawcy. Oczywiście zawsze niemal padał ostateczny argument z ich strony o moim rzekomym „oderwaniu od rzeczywistości”. Naprawdę niektóre osoby powinny czasem wyjść faktycznie ze swoich politycznych banieczek i zaczerpnąć świeżego powietrza.

Ludzie owszem, czasem na nich głosują, ale głównie z rozpaczy, żeby „tamci” (ktokolwiek to jest) nie doszli do władzy, na „mniejsze zło”, albo z „poczucia obowiązku”. Natomiast nie ma w tym uwielbienia, radości i realnego poparcia dla całości polityki danej osoby i stojącej za nią organizacji. To jest dokładnie odwrotne względem tego, co większość polityków sądzi na ten temat.

Spójrzcie prawdzie w oczy, politycy, większość ludzi was nienawidzi, co tylko świadczy o tym systemie. Coś jest z nim poważnie nie tak, skoro osoby, które rzekomo mają reprezentować poglądy wyborców cieszą się tak niskim zaufaniem i szacunkiem. Swoją drogą, słusznie wytknęli to na spotkaniu we Wrocławiu zapatyści, że ten system, który teraz Zachód tak bardzo lansuje i uważa za najlepszy na świecie, jest zwyczajnie bezsensowny. Jak można oddawać swoją przyszłość w ręce ludzi, którym się nie ufa i nie szanuje. Jak można takich ludzi chociaż nie związać mandatem, albo nie móc ich dowolnie odwołać w każdej chwili? Tymczasem ludzie o najmniejszym zaufaniu społecznym mają tutaj dowolność podejmowania decyzji. I to rzekomo „w naszym imieniu”, w imieniu „suwerena”, „narodu”, „obywateli”, czy jakiego tam innego magicznego tworu nie wymyślą.

Jeśli spojrzycie na to trochę z boku, tak jak oni i one, zauważycie absurd tego systemu politycznego, o gospodarczym nie mówiąc. To nie ma sensu, i nie, nie jest to najlepszy moment, żeby cytować tak mroczną postać jak Churchilla. Oczywiście, że wymyślono lepszy system niż ten, który mamy.

Xavier Woliński