Wczoraj mogliśmy oglądać, także na moim fanpage, próbę włamania do mieszkania i dokonania nielegalnej eksmisji samotnej matki z dziećmi przez wynajętych osiłków. Bez żadnego wyroku eksmisyjnego, bez udziału komornika. Ot tak, ktoś się przedstawia jako przedstawiciel czy właściciel mieszkania i to ma uzasadniać przemoc względem przestraszonych ludzi, którzy zamieszkiwali tam od 25 lat. Aktualnie udało się przywrócić posiadanie lokatorce, choć pewnie będą nadal podejmowane próby pozasądowego przejęcia mieszkania.
Po raz kolejny oglądaliśmy godzinami impas władzy. I po raz kolejny to anarchiści musieli przywracać porządek i prawny i moralny. Kolejne patrole przyjeżdżają i dołączają do swego rodzaju policyjnego “wiecu”, który próbuje ustalić komu się należy mieszkanie. Osoba przedstawiająca się jako “przedstawiciel właściciela” macha jakimiś papierami przed oczami. Osoby przedstawiające się jako “firma ochroniarska” nie pokazują licencji. Tymczasem policjanci godzinami rozważają problemy prawne na klatce schodowej i faktycznie umożliwiają bezprawie. Policjantka dyżurna nie chce przyjąć zgłoszenia, bo jej zdaniem nie istnieje coś takiego jak “naruszenie miru domowego”, dla niej po prostu art. 193. KK nie istnieje, bo nie.
Tak wygląda “egzekucja prawa” w Polsce. Jeśli jestem sprawniejszy retorycznie, pomacham “profesjonalnie wyglądającymi” papierami przed oczami policji, to mogę zająć mieszkanie, nawet jeśli nie jest to zgodne z prawem, które państwo samo sobie ustaliło, a policja państwowa powinna egzekwować.
Sprawa jest oczywista. Policjant, a nawet całe zgromadzenie policjantów nie jest w stanie rozpoznać, czy faktycznie dana osoba ma prawo zająć daną nieruchomość, czy w wyniku zajęcia nie są naruszane prawa innych osób, itd. Zgodnie z prawem zajmuje się takimi rozstrzygnięciami sąd, a na podstawie jego wyroku egzekucji dokonuje komornik, który (przynajmniej w teorii) powinien zaświadczać o prawidłowości dokumentów swoją osobą. Policjant, prawniczka, kolega właściciela, sąsiadka kolegi, nie są w stanie na klatce schodowej rozstrzygać skomplikowanych niejednokrotnie spraw własnościowych. Dodatkowo w czasie pandemii nawet legalne eksmisje są wstrzymane.
Celowo pominąłem już kwestie moralne, bo wiem, że na niektóre osoby stwierdzenie, że “ludzie to nie meble, które można wyrzucić na śmietnik” kompletnie nie podziała.
Ale jakie to rodzi konsekwencje dla każdej i każdego z nas? Niejednokrotnie zdarzało się, że właściciel wyrzucał z mieszkania osoby z legalną umową, bez zaległości z opłatami, dlatego, że znalazł kogoś, kto był gotów płacić więcej. W jego mniemaniu to, że on jest formalnie, na papierze, właścicielem powoduje, że faktycznie żadne umowy go nie obowiązują. Może zerwać istniejącą umowę, wyrzucić z dnia na dzień człowieka na bruk, bo w polskiej patologicznej mentalności utarło się, że “właściciel może wszystko”. Ciekaw jestem, czy gdyby bank danemu “byznesmenowi” z dnia na dzień wypowiedział umowę kredytową “bo tak, bo to pieniądze banku i może zabrać je kiedy chce”, to czy pokornie by się z tym zgodził?
Rozstrzyganie w sytuacjach konfliktowych skomplikowanych spraw przez “policyjny wiec”, albo “kto przyśle więcej osiłków”, a tak autentycznie, na masową skalę się to dzieje w tym kraju, godzi w bezpieczeństwo nas wszystkich, bo w takich sytuacjach każdy z nas może być pozbawiony posiadanej rzeczy, czy może zostać zerwana przedwcześnie umowa, o ile “zgromadzenie policjantów” uzna, że bardziej przekonują ich słowa “tego pana w garniturze”, który im pokazał “jakieś papiery, które wyglądają na autentyczne”. Zgromadzenie policjantów ad hoc ustala też, jakie zapisy w kodeksie karnym istnieją, a jakie nie istnieją.
Martwi mnie też to, że o ile w niektórych miastach są ludzie, którzy potrafią zarwać sobie noc, żeby bronić nieznanej sobie osoby przed przemocą, o tyle w większości, zwłaszcza mniejszych miast, takich osób i organizacji nie ma i informacje, które docierają do nas z mniejszych miejscowości, gdzie “lokalny policjant jest zblatowany z lokalnym biznesmenem”, są czasem przerażające. I niestety poza poradami, czy pomocą w napisaniu jakiegoś pisma niewiele na odległość jesteśmy w stanie zrobić. Takich organizacji jak nasze w kraju jest za mało.
A to państwo, razem z szemranym biznesem prowadzi cichą wojnę podjazdową przeciw zwykłym ludziom. Dodatkowo w czasie kryzysu takich sytuacji będzie coraz więcej. Ale generalna publika ma inne tematy, którymi żyje i które podrzucają jej media do przeżuwania.
Xavier Woliński