Powódź informacyjna

Wszyscy słyszeliśmy o tym, że „w Zakopanem jest bunt restauratorów”, trąbiono o tym wszędzie i wielokrotnie. Dzisiaj dotarło do mnie, że to była jedna restauracja z której otwarcia zrobiono szum na cały kraj.

Tak samo możecie wszędzie usłyszeć o „Strajku Przedsiębiorców”, który jest po prostu jedną z kolejnych platform politycznych niszowego polityka, a nie żadnym masowym ruchem. W mediach liberalnych ich, dość nieliczne, protesty były prezentowane niczym masowe powstanie.

Tymczasem, kiedy w czerwcu organizowane były protesty pracownicze w sprawie tzw. tarczy antykryzysowej, w której zawarto ułatwienia dla pracodawców, a pracownikom zaoferowano wybór zwolnienie albo cięcie pensji takiego poruszenia nie było. Ktoś coś słyszał o tym poza kręgiem wtajemniczonych? Czy w mediach był szum, choć przecież to był także protest, który można było przedstawić jako sprzeciw wobec „Kaczora dyktatora”? Owszem, gdzieś mignęła informacja, że na proteście Korwin dostał czerwoną flagą. I tyle. A te demonstracje były liczniejsze i bardziej treściwe niż „otwieranie restauracji” oraz „strajk przedsiębiorców” (co jest zresztą oczywistym oksymoronem).

Żeby było jasne, każdy ma prawo protestować i wyrażać swoje zdanie na każdy temat. Ale należy pamiętać, że w takich zdarzeniach objawia się dominująca ideologia. Co się eksponuje, co skazuje na niebyt informacyjny. Wczoraj słusznie, politycy parlamentarnej Lewicy oburzali się na strategię informacyjną liberalnych mediów, które, jak np. Wyborcza, wyeksponowały fakt, że PO powołuje jakąś kolejną „komisję”, która ma zająć się „prawami kobiet” złożoną głównie z wyznawców tzw. „kompromisu”. Natomiast gdzieś na dnie, zakopana była informacja, że Lewica złożyła projekt o wiele dalej idących zmian. Oczywiście i ta komisja i ten projekt to obecnie pobożne życzenia, ale taka polityka w mediach liberalnych stosowana jest od lat. Jednych się eksponuje, choćby byli nawet niszą niszy, jak „Strajk Przedsiębiorców”, wcale nie większą niż nasze inicjatywy. A drugich się zatapia w powodzi informacyjnej.

Mnie to osobiście nie dziwi i czasem już tylko oburza, bo tak działa kapitalizm i tak działa dominująca ideologia. Jedynym wyjściem z tej sytuacji jest budowa własnych mediów, własnej mediosfery (nie tylko „wielkich portali”, ale też mniejszych projektów informacyjnych i publicystycznych, blogów). I to takich, które nie są uzależnione od grantów wielkich graczy ekonomicznych czy politycznych. Innego wyjścia nie ma i dlatego teraz planuję pójść coraz mocniej w tym kierunku i już wkrótce wam zaprezentuję konkrety.

Xavier Woliński