To, że większość klubu tzw. Lewicy w obecnej sytuacji wstrzymała się lub zagłosowała za podwyżkami dla polityków (prezydenta i radnych) świadczy o tym, że sporo osób tam ma silne tendencje autodestrukcyjne. W sytuacji kiedy PiS zamroził płace w tzw. budżetówce, oni głosują za lub nie mają zdania w tak irytującej ludzi sprawie.
Pytają mnie czemu mało piszę o perypetiach Nowej Lewicy czy jak tam oni się teraz w SLD i Wiośnie nazywają. No więc ja nie lubię kopać leżącego. Moimi zdaniem część z nich, świadomie lub nie, gra na porażkę tego klubu i jego rozpad, żeby łatwiej potem roztopić się w libkowej masie.
Na to liczy Tusk zapowiadając, że Lewicy nie chce w „Zjednoczonej Opozycji”. Rozgrywa to tak, żeby wywołać procesy rozkładowe w tej grupie, zwłaszcza tej najbliższej mentalnie libkom. Oni już przebierają nogami, żeby pójść w ślady Nowackiej i Arłukowicza (notabene, ktoś jeszcze ich pamięta?).
Stąd będzie więcej różnych sabotaży i grania na rozwalenie od środka klubu. A resztki wchłonie gładko libkowy konglomerat medialno-polityczny.
Sporej części polityków tzw. Lewicy prywatnie może się to opłacić. Stąd zwolennicy i zwolenniczki tego ugrupowania niech przygotują się na więcej dziwacznych ruchów w przyszłości. I sporo rozczarowań.
Xavier Woliński