Zmęczyłem się, ale obejrzałem całe, przydługie wystąpienie Donalda Tuska na konwencji PO w Płońsku. Czego się nie robi, żebyście wy nie musiały i musieli.
No więc przyznam, początek miał niezły. Kiedy mówił o wykluczeniu lokalnych społeczności, o tym jak jest źle z dostępem do ochrony zdrowia, że trzeba mobilne punkty tworzyć, żeby każda mała miejscowość miała dostęp. Aż się podniosłem z fotela. Tyle że zaraz usiadłem z powrotem, bo oczywiście nie powiedział skąd na te cuda wezmą pieniądze. Nic o składkach, nic o finansowaniu, nawet nie wspomniał słowem o proteście medyków, którzy właśnie poprawy finansowania się domagają. W ogóle całe to „społeczeństwo obywatelskie” w jego przemówieniu nie zaistniało. Są tylko partie i instytucje państwowe.
Ewidentnie PO chce trochę uszczknąć poparcia PiS-owi w mniejszych miejscowościach (stąd też konwencja poza wielkim miastem). Ale poważny temat, jakim jest dostępność ochrony zdrowia poza wielkimi aglomeracjami (a i w ich ramach jest coraz gorzej), został potraktowany przez szefa PO jak kiełbasa wyborcza, bez konkretów. Typowe obiecywanie cudów, byleby ich wybrać.
Trochę było mowy o lokalności, o samorządzie. I jak już, jako zwolennik federalizmu, zacząłem kiwać głową, przypomniałem sobie jak rządzi tutaj realnie opozycja we Wrocławiu, i co opowiadają mi koleżanki i koledzy, jak to wygląda u nich. No i tuskowy czar prysł. Łupieżcze zapędy wcale nie mniejsze niż te obserwowane centralnie, arogancja, brak zauważania potrzeb wielu ludzi. A Tusk mówi, że PO powinna być „czuła”. I tu już zaczęło się robić tak zabawnie, że zakrztusiłem się herbatą.
Ale natychmiast zagniewany głos wodza libków przywrócił mnie do porządku. Zaczął walić pięścią w pulpit i robić marsowe miny, kiedy wspomniał o obronie świętych granic polskich. Cały obszerny fragment przemówienia poświęcił „wyskokom” niektórych posłów PO, którzy „z porywu serca” naruszyli jakąś tuskową „etykę odpowiedzialności”. Odwołał się do badań, że Polacy czegoś chcą, a czegoś nie chcą i dlatego, jeśli Polacy czegoś chcą czy nie chcą to jest to wyryte w kamieniu i „nieetyczne” byłoby próbować to zmieniać. Nie ma więc co liczyć na to, że PO i podległe jej media będą próbować odkręcać lęki, które nakręciła w Polsce skrajna prawica.
Swoją drogą zabawne, że o sondażach mówi polityk, który ma w nich tak wysoki poziom nieufności i raczej będzie przeszkodą w pokonaniu PiS przez opozycję niż pomocą. No, ale są sondaże istotne i nieistotne, a o tym decyduje libkowy sztab generalny.
Po zbesztaniu „nieetycznych posłów i posłanek” przeszedł do głównego pola walki, jakie próbuje utworzyć, czyli niemal powrót do emocji sprzed 20 lat, kiedy toczyła się dyskusja na temat wejścia do UE. PO będzie powtarzać teraz do znudzenia (co podkreśla sam Tusk odwołując się do słów Katona Starszego), że PiS chce wyprowadzić Polskę z Unii. I to ma im zapewnić samo w sobie wygraną. Koniec tematu, więcej pomysłów PO nie ma.
A łatwo wymienić czego zabrakło. Tusk powiedział wprost, że PO będzie zajmować się sprawami „większości, a nie mniejszości”, więc to zrozumiałe, że nie pojawiło się ani słowo o prawach osób LGBT+. Uchodźcy i migranci, jak wiadomo, wypadli poza etykę libkową. Ale w przemówieniu zabrakło też szczególnej większości, czyli kobiet. Tak jakby w ostatnich latach nic się nie wydarzyło, w debacie publicznej, na ulicach. Pyk, kobiety zostały znowu „skasowane”. Więcej już mówił o Kościele (że nie atakują instytucji, bo sami są katolikami, tylko nie podoba im się Rydzyk i pedofile), odwoływał się kilkukrotnie do etyki chrześcijańskiej i Boga.
PO to po prostu skansen, mentalna rupieciarnia. Trochę jak PiS, ale PiS nie udaje „nowoczesnych”, więc trudno do nich mieć pretensje.
Tak próbują debatę ustawić i tak znowu wszystko, co dla nich niewygodne pozamiatać pod dywan. Myślę, że im na to nie pozwolimy.
Xavier Woliński