Sekularyzacja a bezpieczeństwo egzystencjalne

Przeczytałem ciekawy wywiad w oko.press z Konradem Talmontem-Kamińskim, który bada poziom sekularyzacji w różnych krajach, w tym w Polsce.

Dane wskazują, że Polska jest krajem, który sekularyzuje się najszybciej na świecie i pisałem o tym sam już wcześniej. Głowią się nad tym różne osoby, a konserwatywna prawica wręcz na siłę próbuje „metodą na Czarnka” zapędzić młodzież z powrotem do kościoła.

Daremny trud, przynajmniej w obecnych warunkach. Podstawowa teza naukowca jest taka, że za poziom sekularyzacji odpowiada nie wola ugrupowań „nawracających” lub „ateizujących”, ale poziom leku egzystencjalnego w danym społeczeństwie.

Dlatego w takich krajach, jak USA mimo pozornej „nowoczesności”, ze względu na ogromne rozwarstwienie społeczne, wszechobecną przemoc i poziom lęku egzystencjalnego, procesy sekularyzacyjne dotyczą głównie zamożniejszych warstw społecznych. Także w krajach „frontowych”, zamienionych w swego rodzaju „obóz wojskowy”, jak Izrael poziom religijności wzrasta. Tak więc nie jest to stan trwały, ale nie tyle zależny od „ideologii”, co materialnego poczucia bezpieczeństwa.

Do tych wszystkich rozważań dodałbym jeszcze jeden czynnik. Samo bezpieczeństwo egzystencjalne nie wystarczy moim zdaniem do wyjaśnienia wszystkiego, ponieważ wówczas procesy ateizacyjno-sekularyzacyjne w Hiszpanii w dziesięcioleciach przed rewolucją byłyby niezrozumiałe.  Tam dominująca instytucja religijna, jaką był Kościół katolicki była zespawana na sztywno z opresyjnym państwem wyznaniowym, które stosowało dość krwawe metody radzenia sobie ze sprzeciwem. Wymyślność tortur i sposobów zadawania śmierci nawet mnie zaskakiwała, kiedy zapoznawałem się z tamtejszymi realiami.

Samo to jednak zapewne by nie wystarczyło do wzmocnienia trendów wręcz wprost „ateistycznych”, nie tylko sekularyzacyjnych. Może to nastąpić też w sytuacji, kiedy istnieje alternatywna sieć samopomocowa, niezależna od opresyjnego państwa i wspieranej przez nie instytucji religijnej. Taką organizował ruch anarchosyndykalistyczny oraz inne mniejsze w ówczesnych warunkach hiszpańskich nurty lewicowe. Wtedy za zmniejszanie lęków egzystencjalnych odpowiadać zaczęły konkurencyjne względem opowieści kleru o „ciastku w niebie” konkretne organizacje oddolne.

Jednak podsumowując, to co się nie klei za bardzo libkom, te wszystkie „Rydzyki”, wszechwładza kleru, narodowokatolicka władza wynika z właśnie faktu, że nie byliście w stanie skutecznie obniżyć poziomu lęku egzystencjalnego, materialnego w społeczeństwie, a zwłaszcza na tzw. „prowincji”, a wręcz niemal sadystycznie w niektórych obszarach go w czasie rządów SLD, a potem PO-PSL wzmacnialiście.

Nie będzie waszego wymarzonego „świeckiego państwa” bez zaspokojenia materialnego bezpieczeństwa większości. Na pewno nie pomaga „łajanie” ludzi za 500 plus i „socjal”. Takie osoby są najlepszymi sojusznikami kleru.

Ale jak pokazuje przykład historii Hiszpanii, nie musimy czekać na „łaskę pańską” i tak jak pisałem wcześniej, możemy budować własne struktury samopomocowe i wsparciowe. Liberalno-narodowo-katolickie państwo nas coraz bardziej gnębi, więc musimy radzić sobie sami i same organizując się. Najgorsze jest bierne czekanie aż ktoś coś za nas załatwi i jakieś „bezosobowe procesy” coś zrobią automatycznie.

Xavier Woliński