Minister Czarnek chce obowiązku chodzenia na religię lub etykę.
„Będziemy chcieli zlikwidować to, co wiele lat temu zostało wprowadzone, czyli możliwość wyboru jednego z trzech wariantów: albo religia, albo etyka, albo nic. To 'nic’ stało się dość powszechne na przykład w dużych miastach.
I właśnie to 'nic’ służy temu, by odbywały się podobne zbiegowiska, które kompletnie bezrefleksyjnie podchodzą do życia. Nauka albo religii, albo etyki będzie obligatoryjna, by do młodzieży docierał jakikolwiek przekaz o systemie wartości” – opowiada minister edukacji.
Oczywiście mówiąc o „zbiegowiskach” ma na myśli protesty przeciwko zaostrzaniu ustawy antyaborcyjnej.
W warunkach polskich, gdzie w wielu miejscach nie ma lekcji etyki będzie to oznaczało de facto zmuszanie do chodzenia na religię.
Dodatkowo kiedy polityk mówi o „wartościach”, a zwłaszcza ktoś taki jak Czarnek, robi się dość groteskowo. Oni w ogóle mają jakiś system etyczny?
Nie potrafię go zaobserwować w ich działaniach. Przecież chciwość, pycha, zazdrość, kłamstwo, czy lenistwo umysłowe to jest ich podstawowy sposób funkcjonowania. Tego chcą uczyć nasze dzieci? Całkowitej degeneracji moralnej?
Xavier Woliński