1 marca, jak co roku, odbyły się uroczystości związane z upamiętnieniem mordu dokonanego na działaczce lokatorskiej Jolancie Brzeskiej. Minęło dziesięć lat od zbrodni i nadal sprawa nie została wyjaśniona, a mordercy i ich zleceniodawcy nie zostali osądzeni.
Na skwerze Jolanty Brzeskiej odbyło się wydarzenie zorganizowane przez aktywistów i aktywistki Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów, którego członkinią była Brzeska. Zgromadzeni przypomnieli postulaty ruchu lokatorskiego, o które walczyła i za które umarła. Zakaz eksmisji na bruk, zakończenie reprywatyzacji mieszkań, regulację i obniżenie czynszów, anulowanie długów. Do dziś większość tych postulatów nie została zrealizowana – o czym z gniewem przypominali mówcy i mówczynie. Dzikie eksmisje trwają, przy bierności policji, mimo ich zakazu w trakcie pandemii, czynsze rosną, mieszkalnictwo komunalne nie jest rozwijane.
Demonstracja następnie przeniosła się pod Ministerstwo Sprawiedliwości. Tam domagano się powołania Komisji Śledczej, która wyjaśniłaby kulisy morderstwa aktywistki. Żądano także osądzenia odpowiedzialnych za skandaliczny przebieg śledztwa, co uniemożliwiło znalezienie sprawców.
Wieczorem odbyła się manifestacja zorganizowana przez Komitet Obrony Praw Lokatorów pod kamienicą przy ulicy Nabielaka, w której mieszkała Jolanta Brzeska. Tam przypomniano, że właśnie z tego domu wyszła i już nigdy nie wróciła działaczka lokatorska. Córka, Magda, opowiedziała o swoim dzieciństwie, o emocjach związanych ze śmiercią. Jedna z aktywistek KOPL, podkreśliła, że sprawa Jolanty Brzeskiej nie była jedyną. Że ludzie umierali także w przypadku innych kamienic. Zamarzali, umierali z powodu stresu. Nie wiadomo ile jest bezimiennych ofiar reprywatyzacji, ale niektóre osoby są znane z imienia i nazwiska działaczom lokatorskim. To są żywe wciąż w pamięci twarze starszych osób, z których część walczyła w Powstaniu Warszawskim, aby na końcu swojej drogi życiowej skończyć na mroźniej ulicy i umrzeć z wychłodzenia. Władze o tym wiedziały i mimo obietnic „załatwienia sprawy” nic nie robiły.
Ludzie umierali, a ofiar brutalnej reprywatyzacji są tysiące. – Ale jak możemy spodziewać się tego, że oni się zainteresują naszym losem, skoro spora część władz Warszawy to milionerzy? – pytała jedna z aktywistek. Wspomniano o procesie usuwania biednych z centrum na obrzeża, tak aby przywrócić stan sprzed wojny, kiedy biedota żyła w barakach. Wspomniano także o zaniedbaniach obecnych władz państwowych. O tym, że nie we wszystkich sprawach nastąpiła reakcja ministerstwa. Jest wielki żal wśród lokatorów do władz wszelkich odcieni.
Xavier Woliński