Tak sobie pomyślałem, że wrzuciłem tutaj dzisiaj i wcześniej parę dobijających nas, lewaków i lewaczki rzeczy, choć myślę, że ciekawą i potrzebną dyskusję wygenerowały. Ale jednak, dla mnie wciąż zadziwiające pozytywnie jest to, że nas tu mimo wszystko ciągle tyle jest, co jakoś obrazuje ruch na tym fp, na stronie www i innych kanałach, które prowadzę.
Na początku autentycznie myślałem, że mój sposób patrzenia na świat to jest taka mikronisza, że tysiąca lajków nie przekroczy na fejsie. A tu patrzcie ilu nas jeszcze dycha w tym kraju. Lewicowców, dla których lewica to coś więcej niż liberalizm z „fajnistowską twarzą”. Ciągle się trzymamy, ciągle robimy rzeczy, ciągle nas wszędzie jednak widać, wbrew wszystkiemu, choćby przeciw całemu światu. Przeciwko korupcji, degeneracji polityki oraz kapitalistycznej gospodarki, kryzysowi klimatycznemu, seksizmowi, homofobii, upadkowi zasad i całemu temu syfowi, który nas otacza i próbuje zniszczyć.
Pół życia robiłem rzeczy bez względu na opinię kreatorów panującej ideologii i nie szukałem żadnego celebryckiego poklasku. Robię i mówię zawsze to, co uważam za słuszne, nawet jeśli mnie sala wybuczy, a oklasków nie będzie zbyt wielu. I mimo że zirytowałem swoją „lewackością” mnóstwo osób, to ciągle tutaj jest was tylu, że mogę mieć wiarę, że nie wszystko stracone.
Mimo że nie szukam owacji na stojąco w świetle jupiterów, nie jestem także osobą, która uważa, że warto pisać do szuflady, żeby się uważać potem za niedocenionego geniusza. Piszę, bo ktoś ciągle chce to czytać, słuchać czasem podkastu, a nawet wspierać na Patronite swoimi ciężko zarobionymi pieniędzmi.
Dziękuję, bez was by mnie tu nie było. Jeszcze przyjdzie moment, kiedy znowu będziemy wzruszać z posad bryłę świata.
Oby nam się inicjatywy, kolektywy, działania, koncepcje i dyskusje rozwijały. Pozdrawiam, aleluja i do przodu!
Xavier Woliński