Zaorać crowdfunding, żeby dawać swojakom

paper money in close up photography Photo by Lukasz Radziejewski on Pexels.com

Jest coś perwersyjnego w sytuacji w której władza pompuje dziesiątki milionów złotych w powiązane z nią stowarzyszenia i fundacje, które sobie potem kupują wypasione biurowce i jednocześnie przegłosowała zmiany w prawie, które rozwalałyby praktycznie funkcjonowanie crowdfundingu, finansowania społecznościowego rozmaitych inicjatyw.

Ministerstwa przekazują fundacjom związanym z PiS worki z kasą, mimo że istnieją od niedawna, ich dorobek jest wątły, obsadzane są przez znajomków z Partii. Tymczasem cenne inicjatywy związane z kulturą czy nauką dogorywają gdzieś na marginesie i wcale nie mówię wyłącznie o instytucjach kojarzonych z lewicą. Albo żebrzą o jakieś waciki, albo nagle tracą finansowanie z niejasnych przyczyn.

Wówczas właśnie np. pisma związane z kulturą próbują się ratować przechodząc na finansowanie społecznościowe dzięki nowym możliwościom jakie oferuje tutaj internet. Wiele cennych inicjatyw w ogóle mogło funkcjonować dzięki tej formie wsparcia. Np. ostatnio w Akcji Lokatorskiej wydaliśmy Poradnik lokatorski dzięki zrzutce.

Nie mówię już o inicjatywach wspierających rozmaitą działalność oddolną grup nieformalnych. Tak to działa od lat, mnóstwo większych i mniejszych projektów, realizowanych przez pojedyncze osoby czy większe grupy działa wyłącznie dzięki tej formie.

Teraz najpierw ni stąd, ni zowąd podnieśli gwałtownie kwotę wolną od podatku dla darowizn, a potem się przestraszyli, że zacznie to być wykorzystywane dla przekrętów i zaczęli kombinować z opartymi nie wiadomo na czym progami powyżej których trzeba zapłacić 20 procentowy podatek. Dodatkowo w przypadku zbiórek w których uczestniczą setki a czasem tysiące osób spowodowałoby to paraliż wielu inicjatyw od strony czysto biurokratycznej. To w zasadzie byłby koniec mnóstwa inicjatyw finansowanych w ten sposób.

Ta poprawka została dorzucona w komisji sejmowej w ostatniej chwili bez odpowiedniego przemyślenia skutków, pod wpływem impulsu. Rząd planował zrobić prawdopodobnie prezent w roku wyborczym, a wyszedł koszmarek, który całkiem zaorałby takie inicjatywy. Dlatego zaczęli się powoli z tego wycofywać i zapowiadać poprawki w senacie. A trzeba było w ogóle tego nie ruszać i podnosić tego aż tak gwałtownie. Cykliczne waloryzacje zupełnie wystarczały dla małych inicjatyw.

I nie chodzi tylko o inicjatywy charytatywne o których mowa była głównie w mediach. Ale kulturalne, społeczne, wydawnicze, itd. Cała niszowa kultura próbuje ratować się w ten sposób przed zagładą i uzależnieniem od grantów czy to państwowych czy to fundacji, które mają też swoje wymagania, co do treści ideologicznej.

Najlepiej jakby przywrócili stan poprzedni, ale jako minimum powinni wykreślić ten napisany na kolanie zapis. Zwolennicy rządu mówią, że „chodziło o zablokowanie przekrętów”. Naprawdę, w sytuacji kiedy za 20 milionów kupuje się kumplom z prorządowej fundacji biurowiec, należałoby przede wszystkim zająć się tą kwestią. Coś ktoś kiedyś mówił o zauważeniu najpierw belki w oku swoim…

Tak więc, lekarzu ulecz się sam zanim zaczniesz „sanację” innych.

Xavier Woliński