Na jednym z „blogów ekonomicznych” przeczytałem tytuł: „Padłem, gdy bank wyliczył, że rata spłacanej przeze mnie hipoteki skoczy z 1300 do 4400 zł”.
To mały klikbait, bo jak się okazuje, rata autorowi po ostatnich podwyżkach stóp procentowych podniosła się w stosunkowo niewielkim stopniu. Jednak, słusznie zresztą, szykuje się na „ratę hipoteki w wysokości 2000 zł”. 4400 zł to wyliczenia pracownicy banku, która ostrzegała kredytobiorcę przed taką możliwością w pewnych okolicznościach. Żeby klient nie twierdził, że nie zdawał sobie sprawy w co wchodzi.
Autor w tekście rozpacza: „Inflacja nie zwalnia i coraz bardziej pustoszy nam portfele. A do tego wszystkiego jeszcze te podwyżki stóp procentowych”.
Ano tak właśnie to wygląda i inflacja ze stopami procentowymi jest związana, bo NBP tradycyjnym zwyczajem próbuje ją zdusić podnosząc stopy procentowe.
Podsumowując, autor obudził się w kapitalizmie. Wiele osób, próbuje żyć niczym klasa średnia, bo tak mu obiecują foldery reklamowe. Tymczasem prawda jest taka, że przeciętny człowiek, a nawet taki, który zarabia faktycznie w okolicach średniej krajowej, w obecnym systemie zawsze narażony jest na konkretne ciosy.
Obawiam się, że ta kategoria pozornych „właścicieli mieszkań” coraz częściej będzie się w przyszłości pojawiać z prośbą o pomoc od organizacji lokatorskich. Choć formalnie rzecz biorąc lokatorami nie są, a kredyt miał być ucieczką od opłat czynszowych. Tymczasem w przypadku kredyciarzy mamy mniej narzędzi do obrony w przypadku licytacji mieszkania. Lokatorzy prawa sobie wywalczyli, kredyciarzy to nie interesowało za bardzo.
Ale zanim nadchodzi licytacja, pojawiają się też inne problemy. Stres, lęki, choroby psychosomatyczne. To w następstwie wpływa na „wydajność pracy”, a czasem wręcz niezdolność do pracy w przypadku np. depresji. To jeszcze bardziej pogarsza sytuację takiej osoby i bliskich.
Niestety ten „dobrobyt” jest często tylko złudzeniem, obrazkiem z reklamy. Można by te problemy ograniczyć za pomocą rozmaitych sieci bezpieczeństwa, np. zdrowego mieszkalnictwa komunalnego. Ale wiadomo, że włodarzom się to „nie opłaca”, a przeciętny obywatel nie myśli o problemach i bezpieczeństwie, dopóki nie pojawi się realne zagrożenie. A nawet wtedy nie zawsze.
Tylko czasem niektóre osoby budzą się w nocy bojąc się czy na pewno wystarczy na ratę kredytu. Tylko co można zrobić w świecie w którym dominują indywidualne strategie przetrwania? Niewiele, ale można by np. takie strategie porzucić na rzecz takich opartych o wzajemne wsparcie.
W razie kłopotów. W razie czego. W razie jakby ta rata jednak wzrosła do czterech tysięcy. Popularny tutaj model „jakoś to będzie”, „poradzę sobie sam”, najczęściej nie działa. Chyba że ktoś ma duży majątek.
Xavier Woliński