Boski Musk i jego wyznawcy

Do „genialnych” planów Muska względem Twittera dotarł serwis Bloomberg. Miliarder przedstawił je bankierom, którzy mają pomóc sfinansować zakup (jak wiadomo najlepiej wielkie biznesy robić za pożyczone środki). Są to:

Naturalnie zwolnienia, rozwój usług abonamentowych oraz płacenie „influenserom”.

Zaskoczenia nie ma. Jakoś tak już jest w tym kapitalizmie, że jak przychodzi nowy właściciel, to robi „restrukturyzację”, czyli zwalnia część załogi. Może chodzi o to, żeby od razu pokazać, kto tu będzie samcem alfa. W końcu o to w tym całym przejęciu chodzi: o władzę, a w dalszej kolejności o kasę.

A w kontekście Muska, przez parę godzin nas tu próbował przekonać jego fan, że takie zero jak ja, taki przegryw, który „niczego w życiu nie osiągnął”, a śmierci którego nikt nawet nie zauważy, nie powinien się wypowiadać na temat „boskiego Muska”.

Trochę mnie to autentycznie rozbawiło, a potem uznałem, że to przypadek człowieka, który musi być naprawdę sfrustrowany i zdołowany.

Początkowo próbowałem mu wytłumaczyć, że po pierwsze moje cele, ani cele żadnego zdrowo myślącego człowieka, nie powinny pokrywać się z tymi Muska. Wręcz przeciwnie, koncentracja władzy i kapitału powinna być zwalczana przez takich jak my.

Problem jest właśnie w tym, że ten system wytwarza takie jednostki jak ten przypadkowy czytelnik, któremu wmówiono, że taki jest cel  człowieka. A jeśli tego celu nie osiąga, albo do niego nie dąży, jest „przegrywem”. Sądzę, że ten wielogodzinny „wjazd” na fanpejdż był spowodowany właśnie frustracją powstałą z powodu braku możliwości osiągnięcia takiego „sukcesu”. Sposobem poradzenia sobie z nią była projekcja na mnie tej frustracji. Ponieważ niewyobrażalnym dla takich osób widocznie jest, że ktoś może nie czuć potrzeby wdrapywania się na stołek Muska czy innego Bezosa, a cele jakie sobie stawia mogą być radykalnie odmienne.

Każdy hierarchiczny system ukształtowany jest na kształt piramidy. Powstały dwie generalne metody, żeby kontrolować populację. Jedna to za pomocą ideologii czy religii wmówić ludziom, że „tak skonstruowany jest świat” i każdy ma w nim swoje niezmienne miejsce na drabinie. Drugie to wmówić ludziom, że jak będą się bardzo starać, to dzięki swoim osobistym zasługom uda im się dostać do „Elizjum”.

Oczywiście to jest niemożliwe, więc mamy mnóstwo ludzi którzy katują siebie i otoczenie swoimi frustracjami, czują się przegrani, ale zamiast wyciągnąć z tego jakieś wnioski, oskarżają sami siebie. A jeśli ktoś próbuje im zwrócić uwagę, że to nie przede wszystkim „zasługi” Muska go wyniosły na szczyt, atakują posłańca „złej nowiny”, zamiast system, który Musków wytwarza.

Po godzinie porzuciłem próby przekonania tej osoby, ale widziałem, że przez cały dzień starali się zrobić to bezskutecznie inni komentatorzy.

I za to też mam pretensje do tego systemu, że w tak perfidny sposób dręczy ludzi wytwarzając im w głowach takie złudzenia oraz nieosiągalne i bezsensowne cele.

Xavier Woliński