Dlaczego sierp i młot poszły precz

Wśród lewicy planktonowej wielkie emocje wywołało usunięcie flagi
ZSRR i Komunistycznej Partii Polski z wrocławskiej demonstracji
pierwszomajowej.

W tej sprawie wypowiedzieli się różni luminarze resztek bolszewizmu, zwanego także marksizmem-leninizmem.

Przypomnijmy na wstępie krótko jak było. Otóż do pierwszego spięcia
doszło już na początku demonstracji. Wywiązała się szarpanina pomiędzy
dwiema osobami z KPP, które próbowały rozwinąć flagę Związku
Radzieckiego i drugą podobną a członkiem Polskiej Partii
Socjalistycznej. PPS-owiec próbował wyrwać sztandar z rąk jednego z
bolszewików. Po jakimś czasie do demonstracji dołączył blok
anarchistyczny tworzony przez ZSP i część aktywistek i aktywistów z CRK.
Część osób z bloku widząc flagę ZSRR zaczęła się wycofywać i
zastanawiać, czy chce brać udział w takiej demonstracji.  Anarchiści
zaczęli głośno protestować, doszło do kłótni z kilkoma obrońcami
leninistów. W końcu jednak flagi przestały powiewać. Demonstracja mogła
ruszyć, przy czym blok anarchistyczny dość wyraźnie był wydzielony.

Co ciekawe w trakcie demonstracji obrońców leninizmu było niewielu,
za to w internecie objawiło się mnóstwo wirtualnych bolszewików, którzy
zaczęli gromić “anarchistycznych sekciarzy”, którzy wpisują się “w
prawicową nagonkę antykomunistyczną”. Chciałbym więc pokrótce im
wyjaśnić o co chodzi, bo chyba nie do końca rozumieją problem. Odpowiem
na kilka zarzutów, jakie się pojawiły.

“Sierp i młot to symbol sojuszu robotniczo-chłopskiego”. Być może
gdzieś na świecie jest to jeszcze symbol takiego sojuszu, choć
najczęściej nie posługują się nim ani robotnicy, ani chłopi, ale
aparatczycy partii marksistowsko-leninowskich, którzy próbują odzyskać
wpływy w klasie robotniczej. Dodajmy, że symbole zawsze są odczytywane w
określonym kontekście czasoprzestrzennym. Swastyka co innego oznacza w
Indiach, a co innego w Polsce. Faktycznie, Rzymianie używali jako salutu
podniesionej dłoni, ale dziś posługują się nim głównie neofaszyści, a
nie rekonstruktorzy legionów Cezara. Na tej samej zasadzie sierp i młot
to nie symbol żadnego sojuszu, ale zniewolenia klasy pracującej przez
biurokratyczny aparat ucisku. Idźcie do robotników z Cegielskiego z tym
symbolem i obserwujcie, czy rozpoznają go jako swój.

I nie, nie jest to wynik “prawicowej propagandy III RP”, jakby
chcieli niektórzy. To “wszystkowyjaśniające” hasło jest bardzo wygodne,
bo pozwala nie zastanawiać się, tylko wierzyć, że “po naszej stronie”
jest wszytko ok, tylko ci wredni prawacy dorwali się do mediów. Dawniej,
przed wojną, prawica też kontrolowała większość mediów, a jednak spora
część robotników dołączała do tej czy innej partii komunistycznej.
Dlaczego teraz tak nie jest? Powodem jest wynik katastrofalnych rządów
partii marksistowsko-leninowskiej w tym kraju. Jestem dostatecznie
stary, żeby pamiętać, jak ten symbol był znienawidzony na osiedlu
robotniczym na którym się wychowałem jeszcze w PRL. Z tego osiedla
wyrosłem, a nie z III RP. To PRL nauczył mnie niechęci do sierpa i młota
i to takiej, jakiej żadna prawicowa propaganda nie byłaby w stanie
wyzwolić. Jestem synem tej klasy, której rzekomo ma być to symbol. Nie
jest, moi drodzy, i już nie będzie.

Co ciekawe obecnie najwięcej obrońców symboliki
marksistowsko-leninowskiej wcale nie wywodzi się z rodzin robotniczych,
ale inteligenckich, a czasem wręcz burżuazyjnych, albo powiązanych z
dawnym aparatem władzy. Większość tychże obrońców to studenci albo
pracownicy naukowi uniwersytetów. I oni mają decydować jaką symbolikę ma
sobie wybrać klasa pracująca tego kraju? Niby na jakiej podstawie? Kto
im dał do tego prawo?

W dodatku zadziwia na lewicy przywiązanie do symboli i ich obrona za
wszelką cenę i wbrew rozumowi. Można to zrozumieć u osób religijnych,
ale ludziom lewicy w zasadzie nie wypada kurczowo trzymać się świętych
znaków. Choć z drugiej strony marksizm-leninizm, mimo swoich ciągłych
pretensji do naukowości, to po prostu inna forma religii ze swoimi
prorokami, kapłanami partyjnymi, świętymi księgami, które trzeba znać na
pamięć i ikonami przed którymi należy chylić czoła, itd. Teraz, kiedy
już nie są częścią masowego ruchu robotniczego, została im już tylko
żarliwa wiara, że zstąpi z czerwonego nieba Lenin i zmieni oblicze
ziemi, tej ziemi. Jako ateista czuję się w obowiązku rozwiać wasze
wierzenia – nie zstąpi, bolszewizm jest martwy i może co najwyżej być
ożywiony jako groteskowa forma Frankensteina w kapitalistycznych
laboratoriach, aby sprzedać frajerom kubki z sierpem i młotem, albo w
postaci tak monstrualnie karykaturalnych partii jak Chińska czy Rosyjska
Partia Komunistyczna.

Pojawił się także zarzut, że idziemy w jednym szeregu z prawicową
propagandą antykomunistyczną. Po pierwsze należy się pewne wyjaśnienie.
Nie jestem antykomunistą. Komunizm to idea bezpaństwowego i bezklasowego
systemu ekonomicznego w którym panuje zasada od każdego według sił,
każdemu według potrzeb. Nic tutaj totalitarnego nie widzę. To, że nie
miało to nic wspólnego z rzeczywistością tzw. “realnego socjalizmu” w
państwach takich jak ZSRR, czy PRL nie trzeba nikomu świadomemu sytuacji
tłumaczyć. Problem polega na tym, że komunizm, choć jako idea jest
starszy niż marksizm, został utożsamiony z marksizmem-leninizmem niemal w
stu procentach. Dziś kiedy mówi się komunista, myśli się najczęściej
członek tej czy innej marksistowsko-leninowskiej partii. Wynika to z
długiej dominacji jednej opcji na światowej scenie politycznej, która
wyparła inne nurty komunizmu, czasem fizycznie likwidując jego
zwolenników, jak np. komunizm wolnościowy.

Tym się różnię od prawicy: prawica krytykuje leninistów za to, że
próbowali rzekomo komunizm zbudować, ja krytykuję za to, że im się nie
udało, że ponieśli całkowita porażkę i to głównie na własne życzenie
sięgając po haniebne metody. ZSRR upadł nie w wojnie z krajami Zachodu,
ale zawalił się pod ciężarem autorytarnego absurdu jaki zbudował. Z
partiami marksistowsko-leninowskimi na czele żadnego komunizmu nie ma,
nie było i nie będzie. Będzie za to wszechwładza aparatu państwowego,
tak jak przewidzieli to anarchiści. Dziś jednak, w przeciwieństwie do
teoretycznych dyskusji sprzed stu lat, mamy konkretne namacalne dowody
empiryczne, że się nie myliliśmy. Że bolszewizm stworzył monstrum, które
w dodatku samo się pożarło.

Leniniści dziwią się, że są tak znienawidzeni na lewicy, że są
wyrzucani z demonstracji. Krzyczą coś o sekciarstwie itd. Ale tylko tam
gdzie są słabi. Nie znam ani jednego kraju rządzonego przez partię
marksistowsko-leninowską, gdzie nie więziono czy mordowano
przedstawicieli nie tylko prawicy, ale także przedstawicieli innych
nurtów lewicy. Nie tylko prawicy upuściliście “towarzysze” morze krwi,
ale także socjaldemokratom, anarchistom, eserowcom, niebolszewickim
marksistom i kogo tam uznaliście za konkurentów. Zaraz usłyszę, że “to
wypaczenia stalinizmu”. Bardzo wygodne, manewr, żeby zwalić wszystko na
jedną osobę wymyślony przez Trockiego, który miał osobiste porachunki ze
Stalinem, prawie się wam udał. Problem w tym, że każdy kto zna lepiej
historię wie, że krwawe represje w stosunku do wszystkich innych nurtów
lewicy zaczęły się nazajutrz po przewrocie październikowym. Już wiosną
1918 roku Dzierżyński i jego siepacze zabrali się za fizyczną likwidację
organizacji anarchistycznych, a Dom Anarchii w Moskwie był oblegany
wiele godzin nim go bolszewicy zdobyli. Szybko do zaludniających
cmentarze i więzienia anarchistów dołączyli mienszewicy, eserowcy
(zwłaszcza po probie zamachu na tyrana-Lenina przez Fanny Kapłan).
Anarchiści i inni lewicowcy rosyjscy byli jednymi z pierwszych, którzy
ostrzegali świat pracy przed bolszewizmem i jego “rajem na ziemi”.

Później na tym tle dochodziło czasem do fizycznych konfrontacji
zwolenników ZSRR z lewicą niebolszewicką, także w krajach w których
bolszewicy nie rządzili. Np. w latach 30. amerykańska partia
komunistyczna wynajmowała zbirów, żeby napadali na pikiety anarchistów i
syndykalistów ze związku zawodowego IWW. To nie przed faszystami, ale
przed uzbrojonym w pałki “aktywem” partii komunistycznej, IWW musiała
powołać ochronę, tylko dlatego, że robili pikiety informujące o
wyczynach stalinistów w Hiszpanii, zwłaszcza po maju 1937 roku i wykłady
dla robotników o realnej sytuacji w ZSRR.

Słychać także tu i ówdzie, że przecież “starzy bolszewicy” też padli
ofiarą czystek stalinowskich. Cóż, zrobili swoje, mogli odejść. To że
“starzy naziści” z SA zostali wykończeni przez Hitlera w czasie Nocy
Długich Noży nie oznacza jeszcze, że można z nich robić bohaterów
antyfaszyzmu, prawda? Wielu z tych “starych bolszewików” miało krew na
rękach i trudno nad ich losem szczególnie rozpaczać, w sytuacji kiedy
wcześniej sami przyczynili się do wymordowania swoich przeciwników na
lewicy.

Wszyscy to znamy, współcześni fani Lenina odpowiedzą, “ale to dawno
było”. Tyle że dziwnym trafem nie zdarzyło się i później, żeby zwycięscy
w tym czy innym kraju leniniści odpuścili anarchistom. Ten sam schemat
jaki miał miejsce w 1918, powtarzał się z zadziwiającą prawidłowością w
każdym kraju, w jakim partia odwołująca się do dziedzictwa Lenina
przejmowała władzę. Wszędzie – od Kuby po Koreę, od Chin po Bułgarię –
anarchiści byli śledzeni, torturowani, wsadzani do więzień i mordowani.
Nie znam ani jednego kraju, który byłby wyjątkiem od tej reguły, czy to
leninizm, czy to stalinizm, czy to różne odmiany maoizmu – wszędzie
gdzie zdobyli władzę państwową, gdzie stanowili większość leniniści
wykańczali ruch anarchistyczny i całą pozostałą lewicę. Być może w
religii marksistowsko-leninowskiej prywatna niechęć Marksa do Bakunina
została odczytana jako nakaz doktrynalny – tęp anarchizm zawsze i
wszędzie.

Ale nie tylko o lewicę tu idzie. Leninizm był wymierzony, mimo
górnolotnych deklaracji, w klasę pracującą. Już za Lenina zaczęły się
ekscesy – likwidacja niezależności od państwa związków zawodowych,
militaryzacja przemysłu, gdzie za strajk groziła nawet kara śmierci, czy
nawoływania Trockiego, żeby wprowadzić obozy koncentracyjne dla
buntujących się robotników. W tym kontekście stalinizm nie był żadnym
wynaturzeniem, ale logicznym rozwinięciem polityki jedynie słusznej
partii zawodowych rewolucjonistów. Także w innych krajach aparat
państwowo-partyjny zamiast zgodnie z obietnicą dawać coraz więcej władzy
klasie pracującej, coraz bardziej ograniczał jej wolność. Bolszewicy
posadzili na tronie państwowym filozofa, który twierdził, że wie czego
chce klasa pracująca oraz jakie są jej potrzeby i cele.

Czy w tym kontekście może dziwić, że anarchiści przepędzają obecnie z
demonstracji wyznawców swoich katów? I to katów w sensie nie
metaforycznym, ale jak najbardziej dosłownym? Nie chcę wypowiadać się za
socjaldemokratów, ale i oni mają poważne powody, żeby nie chcieć na
swojej demonstracji symboliki, która kojarzy im się słusznie z
prześladowaniami i fizyczną likwidacją. Dziwi mnie zaskoczenie w tej
kwestii niektórych osób. To tak jakby na demonstracji ateistów, ktoś
próbował rozwijać sztandary wielbiące Świętą Inkwizycję, a na
demonstracji wegan, ktoś prezentował symbole cechu rzeźników.

I nie jest prawdą, że “teraz mamy kapitalizm” i trzeba porzucić
“dawne spory” (dziwnym trafem do porzucenia “dawnych sporów” leniniści
nawołują tylko tam, gdzie są słabi), bo teraz mamy ważniejszego wroga.
Otóż nie – to z kim i jak robisz rewolucję wpływa na jej efekt. Jeśli
rewolucję robią autorytarne organizacje to jej efekt będzie
najprawdopodobniej także autorytarny. Już to przerabialiśmy. Dla mnie
wrogiem są wszyscy autorytaryści – z lewa i prawa. Im bardziej
autorytarni, tym większymi wrogami są dla mnie. To że także walczą z
kapitalizmem jest dla mnie bez znaczenia, bo walka z kapitalizmem nie
jest celem samym w sobie. Autonomiczni nacjonaliści też twierdzą, że
walczą z kapitalizmem, co nie znaczy że mam dołączyć do ich pochodów
pierwszomajowych. W dodatku z historii wiem, że kapitalistyczna
republika demokratyczno-liberalna, to nie jest najgorsze zło jakie może
się przytrafić człowiekowi. Że w imię “walki z kapitalizmem” można
zbudować jeszcze gorszy system niż ten, który mamy obecnie. A jeśli
warto robić rewolucję to tylko po to, żeby poszerzyć zakres równości i
wolności.

Kapitalizm jest tu przeszkodą, ale nie jedyną, o czym leniniści chyba
zapominają, a anarchiści podkreślają od niemal 200 lat –
scentralizowana władza czy to w rękach kapitału czy państwa  czy
partii-państwa jest problemem na tej drodze, który trzeba zniszczyć. Ci,
którzy chcą jedną tyranię zastąpić druga nie są naszymi towarzyszami.
Są naszymi wrogami. A na miejscu leninistów zamiast robić mało śmieszne
obrazki i pisać wierszyki na poziomie pierwszej klasy gimnazjum,
zastanowiłbym się dlaczego są znienawidzeni nie tylko przez prawicę, ale
niemal całą lewicę. Rachunek sumienia się bardzo im przyda. Może
zmądrzeją.

Xavier Woliński