Libkowa smuta i teorie spiskowe

W libkowych mediach smuta, bo chyba jednak ich kolejne „genialne koncepcje” i plany na pokonanie PiS „nie dowożą” w sondażach. A ich głównym pomysłem było to, że PiS sam się pokona. To znaczy – że wywróci się z powodu „braków węgla” i przerwy w dostawach prądu, które miały nas wykończyć zimą. Sami mieli jedynie siedzieć i czekać aż władza spadnie im w łapy.

A przepraszam, nie siedzieć, mieli jeszcze oczywiście umocnić dominację jedynie słusznej partii, czyli PO. W tym celu należało atakować przede wszystkim konkurencję na opozycji. Najpierw grilowali lewicę, za poparcie KPO, a potem Hołownię za to, że nie poparł KPO, jak już PO uznała, że trzeba jednak poprzeć, a poparcie unijnej kasy nie oznacza „spiskowania z Kaczyńskim”. Generalnie zawsze, co złego to nie my, to tamci.

I jaka ma być odpowiedź na te problemy sondażowe? No jak to jaka? Tropienie spisków i lewactwa w szeregach opozycji. Podobno za marne wyniki sondażowe odpowiada „skręt w lewo” Tuska. Wiecie, te „babciowe”, czy prezenty dla deweloperów to miał być ten skręt w lewo. No, ale po tych „eksperymentach”, czas już wracać do „normy” i odbudowywać „konserwatywną nogę”, do czego nawołuje jeden z autorów w najnowszej Polityce. Dość już tych szaleństw, praw człowieka i innych takich.

Jak wiemy „konserwatywna noga”, której kiedyś jednym z liderów był niezapomniany Komorowski, osiągała przez ostatnie lata takie szalone sukcesy wyborcze, że bez wątpienia należy jak najszybciej do tej wspaniałej taktyki wrócić.

W mediach tego rodzaju występuje zresztą pojęcie „radykalnej lewicy”, która z powodu „ataku na papieża Polaka” oraz „wyskokom feministek” spowodowała rzekomo tę smutę na prawicowej opozycji. Podobno, jak to niektórzy „silni razem” rozpowszechniają, generalnie za „sprawą papieża” stoi Kaczyński.

Kiedy tylko pojawi się ktoś, kto próbuje trochę rozsądku tam przywrócić, natychmiast dostaję ciężkie reprymendy. Jak ostatnio Sroczyński, który obśmiał te spiskowe teorie, to się uruchomił na to Giertych, pisząc m.in. „PiS od dawna przeznacza ogromne kwoty na korumpowanie dziennikarzy mediów liberalnych”. Były wicepremier w rządzie Kaczyńskiego chyba się zapomniał.

W każdym razie ciężko być w tych warunkach publicystą w tym kraju, bo jeśli nie chcesz być w żadnym obozie, nie chcesz być „żołnierzem politycznym”, cały czas jesteś narażony na tego rodzaju ataki, albo na marginalizację.

Dla mnie nie ma w Polsce prawie czegoś takiego jak „opozycja demokratyczna”. Są dwa zwalczające się konglomeraty, które nie różnią się sposobem myślenia. Oba są autorytarne i konserwatywne. Chodzi głównie kto będzie obsadzał rady nadzorcze. W miastach rządzonych przez tzw. „demokratyczną opozycję” widzimy jak wygląda ta „demokracja” w praktyce.

Albo ludzie ich zmiotą wszystkich, albo będzie dalsze gnicie tego systemu. Wszystko jedno kto tam wskoczy na stołek po wyborach. A wszystkich w miarę niezależnie myślących dziennikarzy się odpowiednio „ustawi do pionu”. I będzie „demokracja”. Ponieważ demokracja jest wtedy, kiedy wszyscy myślą tak samo jak „nasza ekipa”. Pozostali to oportuniści i sprzedawczyki.

Xavier Woliński