Są osoby, które uważają, że ścisła kontrola podaży siły roboczej jest zawsze i jednoznacznie dobra dla pracowników i dlatego trzeba bezwzględnie zatamować migracje na granicach. Chciałbym zwrócić uwagę, że jeśli celem w takim razie jest utrzymanie stałej ilości siły roboczej na rynku, należałoby także połączyć to z:
1) domaganiem się ścisłej kontroli urodzeń (nie tylko edukacja seksualna, ale wręcz przymusowa aborcja jeśli populacja zaczęłaby gwałtownie rosnąć). To jest warunek wręcz niezbędny w tej wizji, jeśli ma być utrzymana stała, „dobra dla pracowników” liczba.
2) domaganiem się zakazu wszelkich migracji, także z małych miejscowości do miast, bo to one stanowią jeden z podstawowych czynników zmieniających kształt rynku pracy.
3) należy się zgodzić, że inne kraje mogą postąpić podobnie i usunąć „nadmiar” siły roboczej ze swojego rynku w postaci migrantów. Wielka Brytania więc mogłaby deportować nadmiar przybyszów z Europy Wschodniej, w tym z Polski. Podobnie Niemcy. Oczywiście te kraje miałyby prawo postawić sobie zasieki i mury na swoich granicach i ściśle kontrolować swoją populację.
Jeśli tego nie znajdujecie w jednym pakiecie, macie za pewne do czynienia z nacjonalistą i to w wersji dość skrajnej, który tylko wykorzystuje „dobro pracowników” jako argument.
Ścisła kontrola podaży siły roboczej to jak wizja zwolenników tezy, że nadmierna podaż pieniądza jest zawsze szkodliwa i należałoby radykalnie obniżyć jego ilość np. wiążąc go z jakimś rzadkim dobrem w rodzaju złota. W oczywisty sposób prowadziłoby to kapitalistyczną gospodarkę do katastrofalnej deflacji i radykalnego, chaotycznego ograniczenia produkcji.
Innym razem napiszę, jak migranci wręcz zbudowali na swoich karkach ukochane przez niektórych „państwa dobrobytu” (dobrobytu dla wybranych dodajmy).
Kapitalistyczna gospodarka, zwłaszcza ta oparta na wizji „dobrobytu” potrzebuje wzrostu siły roboczej, która generuje konieczny do tego „dobrobytu” wzrost produkcji. Tak jak potrzebuje „kreacji” pieniądza, żeby ten wzrost się kręcił.
Kapitalizm jednocześnie kreuje migrantów, bo niszczy kraje peryferyjne z których muszą uciekać zdesperowani ludzie. Żeby ludzie nie musieli porzucać swoich domów i budować dobrobytu dla „panów z północy”, trzeba by zburzyć obecny pasożytniczy system gospodarczy i stworzyć taki, który nie jest oparty na bezustannym wzroście. A kraje Północy w celu budowy swojego dobrobytu musiałyby zaprzestać wyzysku krajów Południa. Czyli ograniczyć swoją konsumpcję, dzieląc bardziej sprawiedliwie to, co już mają.
To się oczywiście nie wydarzy, więc dalej będą wyzyskiwać kraje Południa, generować migracje, a potem oburzać się, że migranci stoją na granicach.
Xavier Woliński