PiS-owcy w „obronie sądów” poświęcają unijne fundusze

bank notes bill bills blur Photo by Pixabay on Pexels.com

Atmosfera w elicie prorządowej jakby zaraz mieli swój KOD zakładać. Tym razem też „wolnych sądów”, tyle że pisowskich.

Wczoraj gruchnęła informacja, że Polsce grozi wstrzymanie nie tylko środków z KPO, ale też unijnych pieniędzy z Funduszu Spójności na lata 2021-2027. Na razie to zapewne tylko sygnały ostrzegawcze i różnie może być, ale linie frontu i forma mobilizacji w obronie „reform Ziobry” mniej więcej już się kształtują.

O KPO już możemy zapomnieć. I nie muszę chyba tłumaczyć, co ja o tym myślę. Za dużo czasu strwoniłem w obronie głosowania za tym programem. Morawiecki teraz łazi i opowiada (wbrew temu, co mówił przed przegłosowaniem za KPO, kiedy porównywał to do Planu Marshalla i innych cudów), że to jakaś tam śmieszna kasa i nie warto się po nią schylać. Ja powiem, pisowcy, jedno, a konkretnie to samo, co mówiłem libkom: nie interesują mnie i większości ludzi w Polsce wasze ideologiczne bajania, kombinacje koalicyjne i szachy 5D. Kasa ma być, bo się nam słusznie należy. Nie tylko wam apanaże i synekury.

Dlatego mimo wściekłej histerii mediów i polityków związanych z PO, a i niektórych tutaj się w komentarzach awanturujących i zapisujących mnie do PiS, stałem na stanowisku, że KPO ma być uchwalone i kropka. Teraz w szachy 5D gra Kaczyński z Ziobrą i nagle ci, którzy przekonywali, jak bardzo to jest nam potrzebne, a opozycja „antypolska”, bo się KPO sprzeciwiała, teraz opowiadają, jak bardzo to jest zbędne, bo „kasy mają w bród”. No, może oni mają…

Swoją drogą teraz libki mają okazję krytykować za brak kasy z KPO, choć przecież w ich wizji rząd PiS miał upaść dzięki jej nieprzyjęciu. Dlatego należało nie uchwalać tego programu, a kto był „za”, ten agent PiS. Mieli nas wziąć głodem. No, to teraz ten program opozycji postanowił zrealizować PiS z Solidarną Polską.

Jeśli dodatkowo zabraknie kasy z Funduszu Spójności, bo zajmujecie się sądami, to ja powiem wam, że peron odjechał waszemu towarzystwu już całkowicie i od kawioru oraz francuskiego szampana coś się wam pomieszało.

Jak wiadomo, od lat uważam, że spora część opozycji jest odklejona od rzeczywistości, ale strona rządowa wcale nie jest lepsza. Im się wydaje, że ludzie na nich głosowali dla jakichś tam „idei”. Nie, większość głosowała dla konkretów. Dla obietnicy poprawy życia. Dzięki światowej koniunkturze to się udało. Dlatego dostali w bonusie druga kadencję.

Teraz w swojej megalomanii uważają, że większość ludzi, w tym spora część głosujących na PiS, będzie umierać za Kaczyńskiego i „polskie sądy” Ziobry. Niech mnie nie rozśmieszają. W takie bzdury mogą uwierzyć tylko prorządowi publicyści, którym się wydaje, że w tych swoich niszowych tygodnikach „wyrażają wolę ludu”, a konserwatywny, doskonale ustawiony pismak bawiący się w modnych lokalach w Warszawie uważa, że „wyraża głos prowincji”.

Porada uniwersalna: jeśli ktoś chce utrzymać się u koryta jak najdłużej nie powinien czytać własnej propagandy, bo to powoduje właśnie takie odklejenie.

Układ ze sporą częścią tzw. elektoratu był prosty: wiemy że bierzecie dla siebie miliony, ale przynajmniej dzielicie się bardziej niż ci poprzednicy. Kasa z Unii płynie, bezrobocie niskie. Ludzi jednak coraz bardziej zaczynało, zwłaszcza w drugiej kadencji, irytować ideologiczne zaczadzenie rządowych, którym się zaczęło roić, że zostali wybrani, żeby dokonywać jakiejś „konserwatywnej rewolucji”.

Dostali w tej kwestii już poważne ostrzeżenie po wyroku TK w sprawie aborcji, kiedy poparcie zjechało im o 10 punktów procentowych w ciągu paru tygodni i do dziś mogą co najwyżej pomarzyć o sondażach sprzed wyroku (a ocierały się o większość konstytucyjną). To było pisowcy ostrzeżenie, że nikogo nie interesują te wasze bzdety, które tam czytacie sobie w Do Rzeczy czy innych Sieciach.

Jeśli kasa się skończy i nałoży się to na kryzys gospodarczy to może być dla was nieciekawie. I mimo że niezbyt lotna opozycja, robi wszystko, żebyście dalej przy korycie trwali, mogą was jeszcze wyniki mocno zaskoczyć. Nie pomoże nawet czary-mary ze zmianą premiera z Morawieckiego na dajmy na to Witek. Już PO takich cudów z Kopacz próbowało. Efekt znamy.

I to by było na tyle. Kasa ma być, bo kasa nam się należy i jak trzeba poświęcić dla tego te bzdurne, nieudaczne „deformy” Ziobry, które niczego nie usprawniły, to większość nawet za tym nie zapłacze, bo nawet nie wie o co w tym chodziło poza wymianą „nie-naszych na naszych”. I ma generalnie to w d…., że wam tak po ludowemu uświadomię.

Xavier Woliński